MIŁOŚNICY DZIELNICY ROGOŹNA
TU ZNAJDZIESZ WIELE CIEKAWOSTEK O NAS

ROGOJSKIE LASY I STAWY

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::


:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::
CAŁĄ NASZĄ MIEJSCOWOŚĆ OTACZAJĄ LASY - JEST ICH PIĘĆ.
LASY TO: OSINIOK - DĘBINA - JESIONEK - KLAJOK I RAJSZCZOK.
Zachęcamy do spacerów pieszych i rowerowych.
LAS  OSINIOK


\



































:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::
LAS  DĘBINA

































:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::
LAS  JESIONEK








































:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::
LAS  KLAJOK










KLAJOK-RONDO-BAŻANCIARNIA



:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::
LAS  RAJSZCZOK




































































:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::

ZAPRASZAMY I ZACHĘCAMY
NA WYCIECZKI PIESZE I ROWEROWE
DO NASZYCH LASÓW.
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::
> STAW  ŁAWCZOK <
LEGENDY O UTOPKACH
ZE STAWU ŁAWCZOK

















"UTOPEK"
z Książki p.t "Bajki Śląskie"
autor: MAREK SZOŁTYSEK
ślązok z Rybnika










ZACHĘCAMY DO ZAKUPU KSIĄŻEK
MARKA SZOŁTYSKA
dowiesz się dużo ciekawych rzeczy o Naszym Regionie

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
KRAINA  UTOPKÓW







z książki zatytułowanej: W naszej krainie, autor: Helena Białecka
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
UTOPEK  ZE STAWU ŁAWCZOK
LEGENDA CZY BAJKA,
A MOŻE PRAWDZIWA HISTORIA ?
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Baśnie i legendy z okolic Ławczoka
WESELE U UTOPKÓW Z ŁAWCZOKA
Miały też utopki swojego pana – króla czy księcia – tego nie wiadomo, ale każdy poddany mu utopek wiedział, że mieszkał
w  pałacu podwodnym w Ławczoku blisko Skrzeczkowic, Osin
i Rogoźnej. Utopek wybrał to miejsce na swoje królestwo, bo z jednej strony mógł podziwiać łąki, lasy, pola, a z drugiej drogę prowadzącą z Jastrzębia do Żor. Przyglądanie się przechodzącym
i przejeżdżającym ludziom było jego ulubionym zajęciem.
Siadał w tym celu na wysokim dębie rosnącym przy drodze,
tuż nad wodą i pykał fajkę.

     zdjęcie 2018r, kapliczka stan obecny   Kapliczka na uschniętym dębie przed Ławczokiem od strony Żor
Miał jedną, ale za to najpiękniejszą córkę spośród córek innych utopków i zamierzał jej sprawić wesele godne jego stanowiska;
z wielką muzyką, ale nie znał utopków – muzykantów. Wykorzystał więc swoją czarodziejską moc i muzykantów dostał.
Trzej muzykanci wracali na chwiejnych nogach na przełaj z zabawy w Rogoźnej
do Osin. Najbliższa dróżka prowadziła koło Ławczoka. Tej nocy zrobiło się jakoś ciemno, ale w oddali muzykanci ujrzeli rzęsiste światła i podążali w ich kierunku, aż stanęli przed wspaniałym pałacem. Nie mogli się zorientować, gdzie są, bo dotąd chodząc tą ścieżką, nigdy nie zabłądzili. Nie starczyło im jednak czasu na zastanawianie się, bo na wysokich schodach ukazał się panoczek
w czarnym fraku, z czerwoną czapeczką i zapraszającym gestem wzywał ich do siebie. Obiecał im dużo talarów, o ile zagrają dla jego gości weselnych. Takie bogactwo nie zdarza się biednym muzykantom wiejskim, więc jeden chętnie chwycił za skrzypce, drugi za harmonijkę, a najmłodszy zaczął wybijać na bębnie. Muzykowali, choć im ręce mdlały od ciągłego wysiłku, ale panoczek po każdym kawałku płacił im talary, aż kapsy były wypchane po brzegi i byliby grali jeszcze dłużej, gdyby ciemności nie zaczęły się przerzedzać
i jakiś kogut z najbliższej chałupy nie zapiał. Wtedy czar prysnął,
a nasi bohaterowie ocknąwszy się, zobaczyli siebie siedzących na dębie nad wodą, zaś ich kieszenie wypchane były liśćmi. Tak król utopków zemścił się za to, że zwykły wiejski kogut przerwał zabawę weselną.
Uważne dzieci słuchające bajek opowiadanych przez starki
i starzyków, zapytywały: „ A gdzie podziały się te utopki, skoro my ich nie możemy zobaczyć?” Wtedy starki z powagą w głosie odpowiadały wiarygodnie: „Grzmoty ich wybiły”. I na dowód pokazywały przejeżdżając z wnukami koło Ławczoka uschnięty dąb, do którego uderzył grom z jasnego nieba, gdy na nim kiedyś siedział najmądrzejszy utopek. Pobożni ludzie zawiesili na uschniętym drzewie kapliczkę istniejącą do dziś. 
  :::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::  
    

CHLEBOWE  PANTOFELKI

Przed wieloma laty po drugiej stronie drogi biegnącej koło Ławczoka znajdował się młyn wodny. Do niego jeździli ze zbożem wszyscy okoliczni gospodarze. Samego młyna nie pamięta już nikt, ale żyje jeszcze legenda o nim, przekazywana z pokolenia na pokolenie.

We młynie mieszkał ze swoją żoną i dwojgiem dzieci bogaty, ale nieuczciwy młynarz.
Za przemiał zboża brał od swoich klientów więcej mąki niż należało. Do pomocy przy mieleniu żyta i pszenicy miał dwóch parobków, których ciągle poganiał i zmuszał do roboty nad siły.  Nigdy nie opuszczał go zły humor, bo stale popijał gorzałkę z flaszki kupowanej
co tydzień przez jego żonę. A żona, niby pobożna, jeździła w niedziele bryczką do kościoła,
ale głównie po to, by się przechwalać przed innymi gospodyniami ciągle nowymi, bogatymi strojami. Idąc przez kościół, puszyła się niby paw i ściągała na siebie pożądliwy wzrok niejednego pachołka, a nawet niektórego młodego gospodarza. W karczmie wodziła rej, stawiając wódkę co swarniejszym kawalerom. Kobiety wiejskie nie mogły się z nią równać.

W każdy wtorek młynarzowa wybierała się wozem razem z parobkiem do Żor. Wieźli mąkę zamówioną przez żorskiego piekarza. Po odebraniu pieniędzy młynarka udawała się na rynek ku „budom”. Obchodziła wszystkie i kupowała, co się jej najbardziej spodobało.
Raz była to chustka z frędzlami wyszywana atłasem, innym razem jedwabny fartuch
w błyszczące kwiaty lub szeroka koronka do kiecki albo jakiś jeszcze inny przyciągający oczy fatałaszek. Nigdy nie zapomniała o butelce z mocną gorzałą i o wieńcu mocno podwędzonej kiełbasy. Kiedy mąż ujrzał flachę, wybaczał ślubnej niegospodarską rozrzutność.

W pamiętnym dniu żona akurat wróciła z miasta i od progu wołała służącą, by ta zabrała
z wozu koszyk z zakupami. Naprzeciw niej wyszły jej dzieci: 10 – letni chłopak i 8 – letnia dziewczynka. Miały na sobie pantofelki z chleba.

ilustracja z książki zatytułowanej:W naszej krainie, autor: Helena Białecka
Skorzystały z tego, że dziewka doiła krowę i nie zwracała na nie uwagi. Zabrały z ławy bochenek świeżo upieczonego chleba, wybrały z niego „oszczótkę”, a ze skórki zrobiły sobie butki. W tym czasie wiejskim dzieciom brakowało nieraz chleba, zwłaszcza na przednówku. Był powszechnie szanowany i kiedy komuś kawałeczek chleba upadł  na ziemię, to go zaraz podnosił jak jaką świętość i przepraszając, całował.
 Kiedy służąca sięgała po koszyk
z wozu, a parobek wyprzęgał konie, zaś drugi zrzucał z pleców worek mąki  na furę jakiegoś gospodarza oczekującego  na przemiał swojego zboża, złowrogo zamiauczało wielkie czarne kocisko i rozległ się straszliwy huk. Wszyscy pozostający na dworze ze strachem spojrzeli
w stronę młyna i ze zgrozą ujrzeli, jak się zapada razem z jego niedobrymi  mieszkańcami.

Tak ukarał Pan Bóg nieuczciwego młynarza, jego nieskromną żonę i dzieci nie szanujące chleba. Starzykowie opowiadają, że pamiętają prostokątny staw powstały w miejscu zapadniętego młyna. Z biegiem czasu woda opadła, a całą dolinkę porosła trawa.
Niewielka łączka naprzeciw Ławczoka istnieje jeszcze dziś. 
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::   
O CZŁOWIEKU ZAMIENIONYM W KAMIEŃ

zdjęcie, źródło: Rzeźba i przestrzeń/ Michał Jackowski, polskim artysta.
W lesie w pobliżu Ławczoka, znajduje się kamień ponad 1 m wysoki, przypominający człowieka ze skrzyżowanymi rękami. O tym kamieniu istnieje następująca legenda:
W mroźną noc Bożego Narodzenia, gdy w kościele w Krzyżowicach oddzwoniono już na Pasterkęi z każdej chaty mieszkańcy podążali w kierunku swojej świątyni, by przywitać nowo  narodzoną Bożą Dziecinę, z jednego domku wychodził chłop z siekierą w kierunku lasu  kraść drzewo. Żona zobaczywszy go, wykrzyknęła pełna rozpaczy: „ Nie rób tego
w taką noc. Czy masz kamienne serce ?!.” Kiedy żona wróciła z kościoła, nie zastała męża
w domu. Na drugi dzień podniosła się ogromna śnieżyca i mróz trzymał dalej. Po świętach ludzie szukający w lesie chrustu  na opał  zauważyli w środku lasu ścięte drzewo, a obok stojącego nieruchomo mężczyznę. Przyglądając mu się z bliska, poznali w nim zaginionego mieszkańca kolonii  rękami skrzyżowanymi  na piersiach. Początkowo myśleli, że zamarzł, ale okazało się, że został zamieniony w kamień.
Na kolonii mieszkali ludzie niezamożni. Okoliczne lasy kusiły mieszkańców, by zbierać w nich jagody, grzyby, a nawet zastawiać sidła na leśną zwierzynę. W swoim sumieniu usprawiedliwiali się niedostatkiem i nie uważali tego za ciężkie przewinienie. Czasem udało się ściąć drzewo z pańskiego lasu pod osłoną nocy i z tego się też nie spowiadali, jeśli to drzewo pozwoliło ogrzać chatę w tęgie mrozy. Jednak niewybaczalnym czynem była kradzież w noc Bożego Narodzenia, gdy sam Pan Bóg zstępował na ziemię i wszyscy winni pójść do kościoła na Pasterkę, by go powitać.
Kto zdobył się na taki uczynek, musiał być z pewnością zatwardziałym grzesznikiem i fakt,
że zamienił się w kamień, był w pojęciu ludu słuszną karą.

Baśnie pochodzą z książki zatytułowanej:W naszej krainie ,
,autor: Helena Białecka, Jastrzębie-Zdrój 2002::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
O WALECZNYM UTOPKU Z ŁAWCZOKA
BOJI BOJKA MOJI OMY TRUDKI    w gwarze śląskiej
    Z dowiyn downa jak byłech jeszcze bajtlym, moja starka Trudka czynsto rozprowiała mi rozmajte bojki i przedziwne historie, a że sposobności ku tymu było w pierony, bo to w tyn czas ani telewizji ani komputerów jak som tera, nie było. Wiync brała mjie na klin w kuchni i przy rozpolonym nieroz do czerwoności pjecyku, bo taki yno był, zaczynała bojać:
„… z popielnika iskiereczka na Bogusia mrugo, poć opowym ci bojeczka, bojka  bydzie długo…”- no i była też opowiastka o utopku z Ławczoka.  Godała o tym jak, to wciongoł przejyżdżajonce furmanki gospodorzy do wody, i że płacił muzykantom za grani pieniondzami, a potym okozało sie, że były to liście. Była też historyjka o nijakim gospodarzu, kiery mjyszkoł w Brodku i nazywoł sie Broda. Przyjoł łon do roboty parobka, a tyn zajmowoł sie pasaniym jego krów, a że krów było masa w tym gospodarstwie, tyn gnoł je na łąki ku Ławczokowi. Na wieczór jak parobek przyganioł napasione krowy nazot, zanim doszoł do Brodku był tak sromotnie zmachany, że ledwo umioł ustoć na szkapach.
Historia ta powtarzała sie praje codzyńnie, co gospodorza rychtyk zaczło nerwować. Zgorszony gospodorz rozmyśloł, co z tym parobkiym sie dzieje, ale łon za nic w świecie nie chcioł pedzieć, o co rychtyk łazi. Dopjyro po dłoższym czasie, bo już ni mioł praje sił żeby te krowy wyganiać przyznoł wreszcie, co je na rzeczy, na to gospodorz oczy wybałuszył łokropnie. Powiado mu tak: „Jak jo te krowy przygoniom na łonki, zawsze od strony stawu przyłazi ku mie taki pierońsko pjynky panoczek i chce sie zy mnom prać,
i w tyn czas godo: … na roz - na dwa - na  trzi- ! mocujymy sie  fest,
aż straca siły. Gospodorz przemyśloł cało sprawa, a kapnoł sie, że to może być utoplec, bo już o takich cudach słyszoł, wjync padoł mu tak: „ teroz jak tyn gryfny panoczek bydzie chcioł z Tobom sie prać powiydz mu pryntko, że bydziesz sie z nim proł, ale na: - roz - na roz -na roz-! - tak też parobek zrobił, chociaż nie wjedzioł czymu. Jak yno wyloz utopek na łonki, parobek mu tak godo: byda z tobą walczył, ale na roz-na roz-na roz!. Utopek jak to usłyszoł zaro pitnoł i już wyncy nie przyszoł ku parobkowi. Od tej pory wszystko było jak dawnij, a  parobkowi z powrotym siły wróciły.
Tako to była historia o utopku z Ławczoka i do dzisio nie wym czamu tyn parobek mioł mu tak odpedzieć i czy to była prowda czy yno wymyślono bojka moji omy Trudki.



  jw. >>O walecznym Utopku z Ławczoka<<
Dawno temu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, moja babcia Trudka często opowiadała mi różne bajki i przedziwne historie, a sposobności ku temu było bez liku, bo w tych czasach nie było telewizji ani komputerów, które mamy obecnie. Babcia brała mnie więc często na swoje kolana siadając w kuchni i przy rozpalonym nieraz
do czerwoności piecyku, bo taki tylko miała, zaczynała opowiadać: "…z popielnika iskiereczka na Bogusia mruga, chodź opowiem ci bajeczkę , bajka będzie długa…"- jedną z opowiadań była ta o utopku z Ławczoka, który wciągał przejeżdżające furmanki gospodarzy do wody i płacił  muzykantom za granie pieniędzmi,
które później okazywały się zwykłymi liśćmi. Wśród legend o utopku była też opowieść
o pewnym gospodarzu, który mieszkał w Brodku (Rój) i nazywał się Broda. Przyjął on do pracy parobka, który zajmował się pasaniem jego krów. Krów było bardzo dużo
w gospodarstwie, więc ten wyganiał je na łąki, które mieściły się przy stawie zwanym Ławczok, obok lasu Osiniok w Rogoźnej. Na wieczór, gdy parobek krowy przyganiał
z powrotem do gospodarstwa był tak strasznie zmęczony, że aż padał z nóg. Historia
ta powtarzała się niemal co dzień, co bardzo niepokoiło gospodarza Brodę. Gospodarz martwił się wielce co jest z tym parobkiem, ale ten za nic w świecie nie chciał powiedzieć co jest na rzeczy. Po dłuższym czasie, bo już nie miał prawie sił żeby
te krowy wyganiać przyznał wreszcie co się dzieje, na to gospodarz strasznie wytrzeszczył oczy. Parobek powiedział mu tak: Gdy ja te krowy wyganiam na łąki, zawsze od strony stawu przychodzi do mnie bardzo piękny i elegancko ubrany pan
i nie wiem dlaczego, ale chce ze mną walczyć i mówi do mnie: "…na raz-na dwa-na trzy-!: - Mocujemy się straszliwie, aż siły wszystkie stracę. Gospodarz przemyślał całą sprawę, a przypuszczał, że może to być tzw. utopek, bo już o takich dziwnych rzeczach słyszał, więc odpowiedział mu tak: -To teraz jak przyjdzie ten elegancki pan
i będzie z tobą chciał walczyć powiedź mu szybko, że będziesz się bił, ale: na–raz-na raz-na raz!. Tak też parobek zrobił. Kiedy tylko wyszedł utopek na łąki, parobek tak mu powiedział: - będę z tobą walczył, ale na raz-na raz-na raz. Gdy utopek to usłyszał uciekł czym prędzej i wskoczył do stawu i już więcej do parobka nie przyszedł. Od tej pory wszystko było jak dawniej, a parobkowi z czasem siły wróciły. Taka to była historia o utopku ze stawu zwanym Ławczok i do dzisiaj nie wiadomo dlaczego parobek tak odpowiedział utopkowi i czy to była prawda, czy tylko wymyśliła sobie
to moja babcia Trudzia.
                                                          spisano z prawdziwych opowieści babcinych, Bogdana Pabiś.//2016r.
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
STAW  PAPIEROK
mieści się w Roju, obok basenu przy byłej kopalni (ZMP) jadąc drogą na Kłokocin. Przychodzi tutaj bardzo dużo wędkarzy w piękne słoneczne dni, ale nie tylko...ze stawem kojarzą się również ciekawe historyjki czy baśnie...

















UTOPCULA  Z  PAPIEROKA


CZY TO RUSAŁKI CZY UTOPLICE...

Rusałki, a rodzaj ludzki jest bardzo napięty. Ich piękny i powabny śpiew wabił młodych przystojnych mężczyzn, którzy niepomni niebezpieczeństwa podążali
za ich pięknym głosem...

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Pewnego razu starka ze starzykiem i trójka ich młodszych dzieci spotkali utopculę przebraną za kobietę. W ciemną,ponurą noc wracali od starzyka Wilusia Bucha
z Rogoźnej. Bliskość lasu i księżyc, który tylko od czasu do czasu wyjrzał zza chmur
oraz przeogromna cisza zakłócona tylko stąpaniem konia i turkotem wozu stwarzały nastrój grozy. Nasi podróżni wracali późno, bo na urodzinach starzyka spotkały się wszystkie jego córki, co nie zdarzało się często i miały wiele do opowiadania.
Nic dziwnego, że dobijała już północ, jak dziadkowie zobaczyli odbicie księżyca w lustrze wody Papieroka. Nagle stanęła przed nimi jakaś kobieta, która krzykliwym lamentem prosiła dziadka, by szedł z nią do lasu, bo tam jacyś zbóje napadli i biją jej męża. Starzyk chciał już zejść z wozu, ale starka go przytrzymała, prosząc, by jej w tej groźnej głuszy nie zostawiał samej z małymi dziećmi siedzącymi na wozie. Dziadek przez chwilę nasłuchiwał, czy nie usłyszy odgłosów bójki, a nie dosłyszawszy niczego prócz głośnego plusku, jakby ktoś skoczył do wody, pognał konia do domu. Nie dostrzegł też nigdzie kobiety, choć spoglądał za siebie. Nazajutrz starzyk chcąc uspokoić swoje sumienie
za to, że nie poszedł z pomocą do lasu, dopytywał się u ludzi mieszkających najbliżej stawu czy nie słyszeli o jakiejś bójce, czy nie został ktoś pobity. Opisał też wygląd kobiety, ale nikt o niczym nie słyszał i żadnej obcej kobiety nie widział. „ Chyba była to utopcula, chcąca wciągnąć ojca do wody, bo na urodzinach u starzyka przechylił dwa kieliszki gorzałki”- opowiadały dzieci jadące wtedy z rodzicami. W domu nie widywały nigdy pijącego taty i dlatego tak skomentowały przygodę z napotkaną nocą kobietą,
bo wiedziały, że utopki nie lubią pijaków.

:::::::::::::::::::::::::::::::::
WYROK   PANA







z książki pani Heleny Białeckiej książka p.t "W naszej krainie". Jastrzębie-Zdrój 2002 (o pani Helenie
pisaliśmy już na stronie głównej).

 

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

 
cdn...

STRONA W ROZBUDOWIE
„żadne naruszenia praw autorskich nie są zamierzone”.Wiadomości ze Strony pochodzą z Rogoźnej,
oraz różnych zapisków. Jeżeli Ty masz jakąś ciekawą opowieść o utopku ze stawu Ławczok,
czy inne związane z naszą miejscowością, a chcesz się nią z Nami podzielić Napisz!
..............................................................................................................
 
Jeżeli nie życzysz sobie, by twoje zdjęcie lub podobizna twojego dziecka czy bliskich była umieszczona na  stronie- skontaktuj się z administratorem strony.
Jeżeli chciałbyś by zamieszczono zdjęcie, czy chcesz nam opowiedzieć o naszej dzielnicy - twoich bliskich- skontaktuj się, - przecież posłuży to nam wszystkim.

....................................................................................

zdjęcia, opracowanie, administrator strony: Danuta Pabiś

kontakt:
dpabis@onet.pl

................................................................................


 







Dodaj komentarz do tej strony:
Pana/Pani imię:
Pana/Pani wiadomość: