MIŁOŚNICY DZIELNICY ROGOŹNA
TU ZNAJDZIESZ WIELE CIEKAWOSTEK O NAS

LUDZIE Z PASJĄ ROGOŹNEJ



CZYM  JEST  PASJA ? A  CZYM  HOBBY ?

              Hobby (pasja,pot. konik) – czynność wykonywana dla relaksu w czasie wolnym od obowiązków.    Może łączyć się ze zdobywaniem wiedzy w danej dziedzinie, doskonaleniem swoich umiejętności w pewnym określonym zakresie,albo też nawet
z zarobkiem — głównym celem pozostaje jednak przyjemność płynąca
z uprawiania hobby

  Pasja.. To coś, co pomaga nam uciec od codzienności problemów.
Coś, co pozwala nam wyzwolić z siebie emocje, stać się prawdziwym sobą. Jest nią np. taniec, muzyka, czy pisanie.. Pasja jest czymś bardzo ważnym
w życiu każdego z nas. Nazwać pasją można wszystko, co kochamy robić,
w czym czujemy się naprawdę spełnieni ...

... Czasem Przeznaczenie prowadzi Nas zawiłymi ścieżkami, aż w końcu trafiamy
na rozstaje dróg. Jeden z kierunkowskazów wskazuje Własny Szacunek i Godność,
a drugi Pasję i Zamiłowanie.
Stojąc zastanawiasz się, w którą stronę iść. Tylko nie myśl zbyt długo z podjęciem decyzji, gdyż drogi mogą pokryć się gęstymi pnączami Wątpliwości,
a wtedy nawet ostre krawędzie Żalu ich nie pokonają i pozostanie tylko nieodżałowane ...

... To nasza pasja dodaje nam skrzydeł, unosi nas ponad wszystko.Daje milion powodów do radości, uczy przezwyciężać strach i słabości.Dzięki niej rozwijamy się i uczymy walczyć - Mała pasja, często staje się początkiem drogi do spełnienia marzeń ...
... Pasja, Hobby... Kim byśmy byli nie wyrażając siebie przez nie i nie oddając się nim?
 Talent - chęci i pasja połączona z nutką wrodzonych zdolności. To nie tylko muzyka łączy ludzi, ale również pasja do niej. Pasja burzy mury, podąża za celem.  Robiła to setny raz,
a za każdym razem czuła, że nieustannie spełnia jedno i to samo marzenie. To się nazywa pasja.
Pasja trwa przez całe życie...Pochłania Twój najcenniejszy czas - ale to nie czas stracony...To miłość do rzeczy które, nawet w najmniejszej postaci dają nam wielką radość.

 NASI  MIESZKAŃCY  I  ICH  WIELKIE  PASJE
WIELKIE  HOBBY
CIESZYMY  SIĘ, ŻE  CHCIELI  NAM O  TYM  OPOWIEDZIEĆ

JÓZEF  SOBIK
I  JEGO  SYN - ARKADIUSZ
  ICH  WIELKA  PASJA  DO GOŁĘBI

… Gołębnik to ich drugi dom. Czasem nawet pierwszy …
…Każdy ptak ma na nodze obrączkę,
dzięki której hodowcy z różnych krajów mogą odnaleźć jego właściciela…

B.A.R. - Gołymbiorze - YouTube

Mieszkańcy  Naszej Dzielnicy, pan Józef Sobik urodzony 11.06.1945 roku
w Jankowicach – wieloletni górnik obecnie zasłużony emeryt kopalni  KWK „Jankowie”, ale przede wszystkim wielki pasjonat i hodowca gołębi pocztowych – wraz z swym synem Arkadiuszem urodzonym 16.02.1975 roku w Żorach, pracujący w KWK Staszic w Katowicach, razem mieszkają przy ulicy Wieniawskiego, razem zajmują się hodowlą gołębi pocztowych, a ich hodowla jest dla nich
  >>> WIELKĄ  PASJĄ <<<

Pan Józef, gołębiami pocztowymi interesuje się od najmłodszych lat, był to gdzieś rok 50- 57 i jako młody chłopak w tamtych czasach traktował to raczej jako hobby zaś profesjonalnie zaraził go i namówił do takiej hodowli właśnie jego syn Arek. Wtedy to właśnie założyli razem tak zwaną „SPÓŁKĘ”. Arek, pierwsze 2 gołębie dostał od swojego kolegi z Rownia był wtedy rok 1990, a na obecną chwilę w swej hodowli mają 90- ptaków. Zdaniem pana Józka to średnia ilość, gdyż inni hodowcy mają i po 150 ptaków w Żorskim okręgu

- Każde koło hodowców dzieli się na dany oddział i sekcje.
Józef Sobik z synem należą do koła oddziału Żory, która posiada 6 sekcji: Sekcja: Suszec, Rowień, Osiny-Działki, Rogoźna, Kleszczówka, Centrum. Każdy oddział i każda sekcja posiada swojego prezesa. Prezesem oddziału Żory jest p. Adam Sobik z ulicy Stromej – również mieszkaniec Naszej Dzielnicy. Oddział Żory – Sekcja nr 4 (ROGOŹNA), którym prezesem jest  p. Adam Sobik. Zaś skarbnikiem właśnie pan Józef Sobik. Zadaniem pana Józka jako skarbnika jest zbieranie opłat potrzebnych przy prowadzeniu tego koła i przekazuje je skarbnikowi oddziałowemu. Ich koło działa na zasadzie bardzo przyjacielskiej
i panuje w nim zgoda i harmonia aczkolwiek nie wyklucza wielkiej rywalizacji zwłaszcza jeżeli chodzi o zawody-loty gołębi oczywiście – dodaje.
Trzeba jeszcze powiedzieć, że w sekcjach tych są utworzone tak zwane spółki to znaczy, iż można „lotować” gołębie w parach tak jak na przykładzie: pan Józek z synem Arkiem.
SEKCJA  4  - ROGOŹNA - liczy sobie 20 członków, ale nie zawsze wszyscy członkowie biorą udział w lotach.
 
Okres zimowy dla gołębi to okres odpoczynku tj. samice mają oddzielne pomieszczenie a samce osobno. W połowie marca ptaki
te są „parowane” (wpuszczane są razem) tz. Jak potworzą się w tak zwane „pary”- samice wtedy znoszą jaja-wysiadują je, a początkiem maja samica jak i samce jak „najlepsze kolarze”- puszczane są do lotu.

Zadaję pytania : 
- Jaka jest różnica między gołębiem hodowlanym a takim typowych dachowcem?
Czy są to sprawy wyczynu i zdolności gołębia pocztowego , jego treningu-który czyni
go „najlepszym”, bo taki typowy  dachowy gołąb chyba z większych odległości raczej
by nie powrócił do swojego miejsca np. ( z 50-100 km), a te pocztowe- szkolone, wyspecjalizowane to można wtedy na nie liczyć…?, że powrócą nawet ze 1000km
i więcej….. czy pan się z tym zgadza ?
- Zdecydowanie tak! - Jakie cechy musi posiadać hodowca ? – bez zastanowienia pada odpowiedź: - Cierpliwość-cierpliwość i cierpliwość, tak jak w życiu a ona prowadzi do sukcesu-mówi p. Józek. - Latem, każdego dnia  gołębiom  poświęcam 3 godziny , zimą zaś  trochę mniej -obserwować muszę je jednak cały czas. Każdy hodowca musi posiadać wiedzę o swoich ptakach, o ich genetyce, krzyżowaniu. Hodowcy przecież zależy na wyhodowaniu jak najlepszego gołębia. Niektóre ptaki mają wielkie zdolności, ale u ich potomków już mogą one nie występować-trzeba wiedzieć wszystko o konkretnym gołębiu.- Czy ptaki rozróżniają rękę, która je żywi ? pan Józek odpowiada zdecydowanie:- Oczywiście, i dodaje, że powinna chodzić do nich zawsze jedna osoba


pytając dalej:
- Czy jest pan aktywny jako hodowca, chodzi mi o zawody-loty?

- Oczywiście, że tak! - odpowiada bez większego namysłu ,i dodaje:
- Gołąb pocztowy po to jest stworzony i sama nazwa mówi „pocztowy” żeby latały konkursowo jak stare tak i młode, jeżeli podczas lotów dany gołąb nie jest chory-jest wystawiany lot w lot, przysłowiowe :”posyłanie gołębi lot w lot robi selekcję”,

to znaczy, że słabsze jednostki gołębi odpadają gdyż niektóre, nie wracają z lotu.


- Na czym polegają treningi ptaków ? Co to takiego lotowanie na tz. „wdowieństwo” ?- Od pierwszego lotu gołębi dorosłych, który leci z młodym gołębiem-do późniejszego gdzie gołębie są wypuszczane po godzinie, ale osobno samce osobno samice. Domeną zdrowego gołębia jest latanie i taki gołąb powinien być cały czas w ruchu i jeśli gołębie po godzinie lub dłuższej zlatuje do swojego gołębnika otwierane są im klapy by mogły swobodnie wlecieć- jednym z ważnych czynników w treningach jest to, że gołębie są wypuszczane głodne, „naczczo” i wtedy jest gwarancja, że ptaki wrócą do gołębnika
- bo tam już na nie czaka zborze i woda. Wtedy to można powiedzieć, że gołąb słucha swojego hodowcy.
Trzeba jeszcze dodać, że samice są wypuszczane na sam wieczór gdyż są bardziej płochliwe zaś samce 2 razy dzienne. - Lotowanie na tz. „wdowieństwo”, rozróżniamy dwa - wdowieństwo klasyczne i wdowieństwo totalne czyli to pierwsze to loty ptaków odbywają się samymi samcami a samice zostają w domu, zaś to drugie
- w lotach bierze udział i samiec i samica.
Reasumując, nie ma ulg dla samic gołębi pocztowych, samica jak i samiec musi brać czynny udział w lotach, jak jest zdrowa i nie wysiaduje jaj. - Bardzo skomplikowane i dlatego myślę, że cierpliwości tu naprawdę  jest potrzebna. Śmiech.

Zawody

W okręgu Żorskim w czasie zawodów zdarza na dziewięćdziesięciu uczestników lotów,
że dwaj  posiadają zegar starego typu reszta zawodników posiada już dawno zegary elektroniczne nowego typu co znacznie ułatwia odbijanie gołębia konkursowego gdyż gołąb sam sobą wykonuje odczyt, przez umieszczoną antenkę radiową, poprzez którą odczyt jest zarejstrowny w zegarze. Zegary starego typu tego nie miały, więc gołębia trzeba było łapać
dwukrotnie aby go odbić przed startem i zaraz po przylocie.

- Kto ustawia i decyduje o trasach jakie będą pokonywać gołębie w zawodach ?
- Piąty Rejon Lotowy Ziemi Rybnickiej. - Trasy jakie pokonują gołębie w zawodach… Kraj….który jest najcięższy dla gołębi czy ma to znaczenie z którego kraju leci czy dla gołębia to bez różnicy ?- Zdecydowanie jest to kierunek zachodni. Jeśli krajowy to np. Świdnica (523km) zaś zagraniczny np. Niemcy-Verden (723km), dla gołębi to bez różnicy jaki to kraj, na pewno ilość kilometrów ma znaczenie, ale ważny jest sam gołąb jego  mądrość w locie i obserwacji terenu.

Maratony
- Na czym polegają tak zwane maratony ?- Loty maratońskie to te powyżej 700 km
Oszustwa
- Czy zdarzają się jakieś  oszustwa, złe zagrywki, matactwa przy odbijaniu zegara jest taka w ogóle sposobność - Nie ma takiej okazji, ani  sposobności, kiedyś może były ….teraz jest elektronika raczej nie ma takiej możliwości.


Choroby  gołębi
- Co na pana i syna pasję- mówi żona ?, czy to wytrzymuje. te ciągłe loty…treningi. siedzenie i wypatrywanie gołębi...? - Jakoś musi…..śmiech …… już się przyzwyczaiła, czasem sama się nimi zajmuje pod naszą nieobecność ale naprawdę rzadko..śmiech,
a jako była pielęgniarka, pani Jadwiga chętnie wykonuje szczepienia gołębi, które należy wykonywać 2x w roku.
- gołębie jak inne zwierzęta chorują i to ogromnie należy je szczepić i o nie dbać , jak o młode tak i o stare!!!

Gołębie a sąsiedzi

- Co na wasze gołębie mówią sąsiedzi ?- W przypadku sąsiadów jest różnie, niejednokrotnie hodowcy mają problemy i hodowla zależy od zgody sąsiadów. W naszym przypadku problemów nie ma żadnych gdyż nie jesteśmy w bardzo bliskim sąsiedztwie, ale nie wyrażenie zgody przez sąsiadów nie jest to wykluczone
w ciasnej zabudowie. Wiadomo chodzi tu o dachy.


  Sport, który zanika
- Czemu ten sport-można tak powiedzieć jest coraz mniej popularny pana zdaniem? - Prawda jest taka ,że to hobby wymaga sporych wydatków finansowych - Czy wśród hodowców zdarzają się też kobiety ? Co pan o tym sądzi ? kobieta-hodowca?
- Panie są również hodowcami i jest ich coraz więcej…
Kobieta - jako hodowca, wyróżnia się jeszcze większą cierpliwością, tak sądzę.




Hala Targowa Katowice – 24 styczeń  2006 rok –godzina 17.15 – Runął dach hali, gdzie trwały Międzynarodowe Targi Gołębi Pocztowych -  wielka tragedia.
7 lat temu ….Zginęło wtedy 65 osób a ponad 140 zostało rannych –jak podają media.
- Muszę o to zapytać, czy był pan tam wtedy ? - Ja , całe szczęście nie, ale był tam syn –Arek, pojechał „busem” i około 15.00 wrócił do domu , o całej tragedii dowiedzieliśmy się z telewizji, wspominał tylko ludzi, których tam spotkał oraz wiemy tylko tyle jak wspomina syn – że tam wszędzie leciała z dachu woda, a drogi ewakuacyjne były pozamykane – to dziwne.– naprawdę wielkie nieszczęście –dodajeale jakby pojechał tam prywatnym autem to nie wiadomo jak by się to skończyło, bo pewnie został by tam dłużej...Jednak  Zawalenie Hali Targowej w domu państwa Sobik, nie pozostało bez echa bowiem rozdzwoniło się 100 telefonów…od znajomych…rodziny…kolegów…jak nigdy dotąd…wszyscy pytali czy wszystko w porządku…

PASJA JAKO SZLACHETNE WSPÓŁZAWODNICTWO
WYNIKI – PUCHARY-NAGRODY

- Co pan myśli o tej swojej pasji do gołębia pocztowego ?
- Jest ogromnie pożyteczne dla mnie jak i myślę dla większości hodowców
gdyż wyzwala u człowieka jak już wcześniej mówiłem wielką cierpliwość
a to się ma do tego ,żeby dany gołąb wystawiony do lotów
–zawodów zrobił dobry wynik… czasem trwa to 2 a nieraz 3 lata
-zanim robi dobre wyniki.

 
- Co w znacznym stopniu decyduje czy gołąb szybko przyleci z lotu
–przecież wszystkie gołębie puszczone w konkursie nie są czempionami?
czy zależy to od wielkiego szczęścia?

- Tu się liczy przede wszystkim sam gołąb. Jakość tego gołębia,
jego wytrwałość w locie, jego mądrość, która polega na bacznej obserwacji otoczenia.

A przy gołębiach, jak mówi dalej nasz hodowca pewności nigdy nie ma czy przyleci z lotu aczkolwiek są zawsze gołębie tak zwane „pewniaki”, na które raczej można liczyć. Czym gołąb robi więcej konkursów i przylatuje z lotu tym jest większe prawdopodobieństwo, że przyleci po raz kolejny. I wtedy zasługuje na to by mówić o nim najlepszy czyli czempion. Na gołębie przecież czycha wiele przeszkód, wiele wrogów-są druty wysokiego napięcia, jastrzębie i inne zagrożenia jest też bardzo zła aura, która czasem ich dotyka w locie - wiatr, mgły, deszcz
a do pokonania nieraz jesti 700 km i więcej…


Pan Józek, zaprasza mnie do pomieszczenia, które specjalnie zrobił ze swoim synem, a tam zapiera dech w piersiach
od ogromu dyplomów i pucharów. Coś niesamowitego,
i wtedy pomyślałam sobie: " tu widać dopiero co znaczy
słowo cierpliwość-wytrwałość i PASJA!"

NAPRAWDĘ JEST SIĘ CZYM SZCZYCIĆ
– TO SĄ WIELKIE OSIĄGNIĘCIA
.


GOŁĘBIE   SERYJNE.
Hodowca oddający spis gołębi do „lotowania” powyżej 50 sztuk musi zaznaczyć 50 sztuk do mistrzostwa Oddziału-Rejonu-Okręgu-Polski.
Z w/w 50 –siątki do każdego lotu typuje 15 gołębi seryjnych.
W oddziale Żorskim seria 15/10 jest do 600 km
zaś powyżej 600km 10/10.
- Czy za takiego seryjnego gołębia,
który jest w tej wspomnianej dziesiątce  jest też specjalna nagroda wyróżnienie ?
- Nagrodą tego gołębia jest jego SERYJNOŚĆ i zdobyte konkursy.
 
- Ile ma pan takich pewniaków –czempionów w swojej hodowli,
czy mieszczą się w tej dziesiątce gołębi seryjnych, które walczą
o prestiż w Naszym Okręgu?
- Na pewno w naszym stadzie jest ich kilka.

Życzymy dalszej cierpliwości i jaszcze wiele zdobytych pucharów
i nagród z lotów
swoich ulubionych ptaków. Powodzenia.
Dziękuję panu Józkowi i Arkowi, za miłe przyjęcie i opowiedzenie
o swojej wielkiej pasji - do gołębia pocztowego, a przy okazji serdecznie dziękuję w imieniu RDZR, że te piękne ptaki możemy oglądać niemal co roku na Naszych Dożynkach.

                                                          
opracowanie, zdjęcia-Danuta Pabiś/2014r

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Świat, w którym żyje­my sta­nie się lep­szy al­bo gor­szy w za­leżności od te­go, czy sa­mi będziemy lep­si czy gor­si. Tu właśnie przychodzi z po­mocą siła Miłości, bo zaw­sze, gdy kocha­my, to prag­niemy być lep­si niż jesteśmy.

                                                                   Paulo  Coelho

... FIRMA "AZOR" MIESZCZĄCA SIĘ PRZY ULICY JĘCZMIENNEJ  W ROGOŹNEJ, TO JEDNA Z WAŻNIEJSZYCH RZECZY W JEJ ŻYCIU ...

… RODZINA, DOM I JEJ KOCHANE PUPILE
TO WSZYSTKO CO KOCHA …

„Piękny zadbany pies czy kot, to  wizytówka jego właściciela. Spacer z ładnie wyglądającym zwierzakiem jest niewątpliwie powodem do dumy, a lśniąca sierść naszego pupila i pięknie falujący włos wzbudzi westchnienie nie jednego przechodnia, który zapragnie mieć też takiego pięknego czworonożnego przyjaciela”.


… Najczęściej trafiają do niej yorki, maltańczyki, shih -tzu, sznaucery, foksteriery, z większych psów strzygła lub czesała labradory, owczarki szkockie, był też bernardyn, czarny terier rosyjski, cairn terier, a nawet bouvier des flandres. - Każdy pies jest inny, nawet psy tej samej rasy mają inną sierść, inny włos, do każdego trzeba podejść indywidualnie ...   JAKO JEDYNA W NASZYM REGIONIE, JAKO JEDYNA W NASZEJ DZIELNICY PROWADZI SWÓJ SALON FRYZJERSKI DLA ZWIERZĄT – WYJAZDOWY !

OD PROGU DOMU WITA MNIE PRZYJAZNYM GORĄCYM UŚMIECHEM,
ZAPRASZA DO ŚRODKA SWOJEGO DOMU, A DO PIERSI PRZYTULA PIESKA,
YORKA, SUCZKĘ MOLLEŃKĘ. NA PODWÓRKU SŁYCHAĆ DRUGIEGO PIESKA  KILLERA, ALE PRZECIEŻ MNIE TO NIE DZIWI... ZAPARZA PYSZNĄ KAWĘ
Z MLEKIEM, CHWILĘ ROZMAWIA Z CÓRKĄ – DOMINIKĄ,
SIADA NAPRZECIW MNIE I ZNOWU SIĘ UŚMIECHA – SERDECZNIE,- BO ONA WŁAŚNIE TAKA JEST

MAŁGORZATA  KUBICA


GROOMER -PSI FRYZJER, PSIA MAMA... ZACZYNA OPOWIADAĆ I OD POCZĄTKU DO SAMEGO KOŃCA NASZEJ ROZMOWY WIDAĆ BEZ WĄTPIENIA,
ŻE WSZYSTKIE ZABIEGI, KTÓRE WYKONUJE NA SWOICH MAŁYCH
CZY WIĘKSZYCH PODOPIECZNYCH TO DLA NIEJ COŚ BARDZO WAŻNEGO,
TO COŚ CO KOCHA, COŚ - CO MOŻNA NAZWAĆ WIELKĄ PASJĄ!




Pamięta, że już jako mała dziewczynka kochała bardzo zwierzątka.
Wśród nich były oczywiście pieski i kotki. Wspomina z dzieciństwa
2 kózki, którymi się opiekowała i jak w wieku 6 lat do domu przyniosła zabłąkanego, kota, a mama kazała go jej wypuścić...przywiązała go wtedy  niedaleko domu, w lasku na drucie i tam do niego chodziła, by się nim opiekować i karmić - ale rodzice szybko to odkryli...Zajmowała się również bezdomnymi błąkającymi się nieraz zwierzątkami, które beztrosko przynosiła do swojego rodzinnego domu. Miłość, a teraz i wielka pasja sprawiła,
że otworzyła swoją firmę „AZOR”, w którą początkowo nie wierzyła,
w którą jej najbliżsi nie wierzyli, ale się udało i jest jedynym wyjazdowym psim fryzjerem w regionie, a zarazem w Naszej Dzielnicy.
Małgorzata Kubica urodziła się  1.05.1980roku, pochodzi z niedaleka,
bo z Boguszowic, mieszkanka Dzielnicy Rogoźna od 2008 roku, wykształcenie średnie-ogólne i jak mówi- zakochała się w swoich czworonożnych pupilach z wielką pasją. Pani Małgosia, jako wykwalifikowany groomer (posiada certyfikat) świadczący usługi upiększająco- pielęgnacyjne dla Państwa ulubieńców w domu klienta bądź metodą "od drzwi do drzwi" czyli odbiera pupila od Państwa
i przywozi  po zabiegu. Wielu właścicieli czworonogów nie ma czasu na dojazd do salonu, czekanie na pupila lub też ponowny po niego przyjazd. Dlatego też pani Małgosia postanowiłam wyjść naprzeciw oczekiwaniom swoich klientów i świadczyć tego typu usługi.
Każdego czworonoga traktuje indywidualnie, każdemu zwierzaczkowi poświęca tyle czasu, ile tego potrzebuje. Nigdy się nie śpieszy, wszystko robi powoli, dokładnie i z ogromną starannością.
I jak mówi,
- to miłość do zwierząt sprawiła, że Państwa milusińscy czują się u mnie swobodnie i komfortowo. Pani Małgosia nie stosuje przemocy, ani  żadnych środków uspokajających lub usypiających. No bo po co? jeśli kocha się zwierzęta, ma się odpowiednie podejście do nich i dużo z nimi rozmawia, staje się to zbędne. Rozmowa wpływa na nie uspokajająco, a odpowiedni ton głosu sprawia, że stają się odprężone i łatwiej  poddają się wszelkim zabiegom pielęgnacyjnym. Przy zabiegach pielęgnacyjnych wdraża
w życie zdobytą wiedzę na temat behawiorystyki zwierząt.
Do pielęgnacji zwierząt używa wyłącznie sprawdzonych, znanych kosmetyków i sprzętu najwyższej jakości. W trosce
o bezpieczeństwo Państwa pupili i swoje własne każdorazowo dezynfekuje cały potrzebny jej sprzęt. Zapewnia bezpieczny
i humanitarny transport zwierzątka. Posiada specjalnie wyposażony samochód do przewożenia piesków.



Jak mówi pani Małgosia, swoją przyszłość od początku wiązała
z zwierzętami. Chciała być weterynarzem, później miała pracować
w straży dla zwierząt. Życie trochę inaczej jej się potoczyło,
a marzenia się w końcu spełniły i została psim fryzjerem.
Zdobyła odpowiednie kwalifikacje, praktykę i na całego pochłonęła ją praca ze zwierzętami
.


   MAŁA SUCZKA- MOLLY, PUPILKA NO I MODELKA WŁAŚCICIELKI

PANI MAŁGOSIA, KOBIETA WIELU TALENTÓW
- SZYJE RÓWNIEŻ PIĘKNE CIUSZKI DLA PIESKÓW





Bardzo często kojarzymy wizytę u groomera z wizytą u takiego fryzjera, do którego chodzimy sami. Jednak wizyta u fryzjera ludzkiego
ma za zadanie przede wszystkim utrzymać nasz elegancki i schludny wygląd.W przypadku piesków i kotów dochodzą  jeszcze sprawy dodatkowe związane ze zdrowiem psa tj. usunięcie nadmiaru sierści, usunięcie martwej sierści, która blokuje wzrost żywych włosów, poprawa komfortu cieplnego psa. Jak widać więc wizyty u psiego fryzjera można zaliczyć do profilaktyki zdrowotnej naszego pupila

PANI MAŁGOSIA, SWOIM KLIENTOM OFERUJE
W KOMFORTOWYCH WARUNKACH I NA NAJWYŻSZYM POZIOMIE USŁUGI GROOMERSKIE
takie jak :
strzyżenie piesków zgodnie ze wzorcem FCI lub na życzenie klienta, trymowanie psów szorstkowłosych, czyszczenie i depilacja uszu, docinanie
i szlifowanie pazurków, rozczesywanie skołtunionej sierści, usuwanie insektów, kosmetyka oczu i łap, wyczesywanie psów silnie liniejących (np owczarek niemiecki), kąpiele preparatami odpowiednimi do rodzaju i barwy sierści (włosia), tzw kąpiele na sucho, perfumowanie, fachowe porady w zakresie doboru kosmetyków, codziennej pielęgnacji, a także doboru fryzury.


CZASAMI TE PIESKI SĄ NIE DO POZNANIA W WIĘKSZOŚCI PRZYPADKACH, TO MY NIE UMIEMY DOPASOWAĆ ODPOWIEDNIEGO CIĘCIA DLA NASZYCH PUPILI


Czasem pies jest tak zaniedbany i skołtuniony, że naprawdę bardzo cierpi. A ja mu pomagam. Jest mi wdzięczny, często liże i skacze na znak radości. Cieszy się, że mu pomogłam - uważa pani Małgorzata. Przyjeżdżają do niej psy z całego regionu, ale także z odległych miast takich jak Katowice, Mikołów czy Gostyń.



… Moje pytania …

1. Jak można zostać psim fryzjerem, czy trzeba ukończyć jakieś specjalne szkoły czy tylko zrobić jakiś kurs?, jak długo on trwa i czy trzeba stale doskonalić swoje umiejętności?               
- Żeby zostać psim fryzjerem trzeba ukończyć kurs groomingu. Jest to kilkadziesiąt godzin teorii i oczywiście zajęć praktycznych ze zwierzętami. Po skończonym kursie jest egzamin w zakładzie, w którym kurs ten się zrobiło. Końcowym etapem
jest otrzymanie dyplomu potwierdzający zdobyte umiejętności. Jednak dyplom to nie wszystko, ciągle trzeba się uczyć, dokształcać, czytać, doskonalić swoją wiedzę, jak to się mówi - by być „na topie” !

2. - Co do tej pory uważa Pani za swój największy sukces, a co chciałaby Pani jeszcze osiągnąć jako groomer? Nagrody, własną szkołę? Co w ogóle daje ta praca?
- Największe moje sukcesy to praca ze zwierzętami, których w żadnym zakładzie nie chcą przyjąć. Prawie zawsze są to przypadki, które do jakichkolwiek ingerencji  ze strony weterynarza lub fryzjera wymagały niestety narkozy. Były to psy niezwykle agresywne, niespokojne, narwane i dalekie od jakiejkolwiek współpracy. Nie mówię oczywiście, że po wizycie u mnie stały się „aniołkami”, ale po paru wizytach praca z nimi była o wiele łatwiejsza niż na samym początku. Co chciałabym osiągnąć jako groomer ? hmmm....na pewno sieć profesjonalnych renomowanych salonów dla zwierząt z porządnie wyszkolonym personelem. Niestety o dobrego, sumiennego, pracowitego pracownika
w tym zawodzie trudno. Albo ktoś nie ma ręki do strzyżenia albo dobrego podejścia do zwierząt.
Praca jako groomer daje dużo satysfakcji, pomysłowości co do uczesania, wykazania się swoją kreatywnością. W żadnym wypadku nie jest nudna. Można rozwijać swoje umiejętności, wymyślać nowe uczesania, zrobić z „niczego” - „coś” ! Sprawić by nawet najbardziej zaniedbany pies z kołtunami wyglądał jak wystawowy. Poza tym niezmiernie miło jest zobaczyćwłaściciela na widok swojego pupila, który jest tak zadowolony, że nie sposób tego opisać

3. - Od jak dawna posiada pani swój salon „AZOR” jak to się wszystko zaczęło?
Salon „AZOR” istnieje od 1 grudnia 2009 roku, początki zaś sięgają końca lat 90-siątych). Wtedy to zaczęła się moja przygoda z nożyczkami. Najpierw zabiegom fryzjerskim poddawała się moja mama, później widząc moje umiejętności, powoli dołączali kolejni członkowie rodziny. Na dzień dzisiejszy strzyżę już połowę swojej rodziny. Bodajże 7-lat temu, kupiłam sobie pieska, yorka. No i się zaczęło. Doszłam do wniosku, że jeśli potrafię obcinać ludzi, to i ze swoim psem sobie poradzę.
No i oczywiście dawałam radę. Poszłam na kurs, doszkoliłam się, założyłam firmę
i jakoś tak już zostało. Oczywiście moja najwierniejsza klientka - mama - nadal korzysta z moich usług. Strzygę ją już 17-lat!

4. - Jak długo trwa wizyta takiego pieska czy kotka w pani salonie i czy trzeba  jakoś odpowiednio przygotować?
- Wizyta w salonie trwa od około 2- godzin do czasami 3-4 wszystko zależy
od kondycji
włosa i zachowania psa. Pamiętam, że moim pierwszym klientem był mały pudelek. Był w tak opłakanym stanie, że jego pielęgnacja zajęła mi 6,5 – godziny. Przed wizytą pieska w salonie należy go, jak to jest tylko możliwe, bardzo dobrze go rozczesać.
Zdaniem pani Małgosi, każdego zwierzaczka pieska czy kotka, musimy od szczenięcych lat przyzwyczajać do higieny
i akcesorii, którymi wykonujemy im różne zabiegi.
Dużo możemy zrobić sobie sami, w domu i nie trzeba od razu korzystać z zabiegów groomera, ale musimy naszych milusińskich do tego odpowiednio wcześniej przygotowywać. Zabiegi takie to przede wszystkim: masowanie – dotykanie łapek i ich częste delikatne dźwiganie
w różnych kierunkach, czesanie odpowiednim najlepiej metalowym grzebieniem, kąpanie średnio raz w m-cu, a te małe pieski z tzw. włosem nawet co tydzień.
Stopniowe podcinanie im pazurków, czyszczenie i depilacja uszu.





5. - Czy zdarzają się w pani zakładzie agresywne psy i jak sobie daje pani z nim radę? Może niektóre piszczą, tęsknią za właścicielem?
  Zdarzają się psy agresywne. Jedynie jak mogę się obronić przed atakiem jest kaganiec. Prawie we wszystkich przypadkach po rozstaniu ze właścicielem pies się uspokaja, wie, że jest tylko on i ja-krzywda mu się nie stanie, a za każde grzeczne zachowanie dostanie nagrodę – smakołyk!
6. - Czy można strzyc swojego pieska czy kotka samemu?
- Oczywiście, można spróbować....śmiech....  :]
7.  - Czy wszystkie psy powinny od czasu do czasu odwiedzać psiego fryzjera?
- Pieski z włosem takie jak np maltańczyki, yorki, pudelki itp. żeby utrzymać szatę
we właściwej kondycji muszą odwiedzać fryzjera co 2 - 3 m-ce. To samo tyczy się psów szorstkowłosych.

8. -  Po co psu potrzebna taka wizyta?
- Przede wszystkim, po to żeby jego okrywa włosowa była w odpowiednim stanie
i kondycji. Nie każdy potrafi odpowiednio zadbać o włos, by nie był suchy, połamany
czy też z licznymi kołtunami. Fryzjer również bardzo często jako pierwszy dostrzeże zmiany chorobowe i dziwnie niepokojące zachowanie psa, o których właściciel niejednokrotnie nie ma zielonego pojęcia.

9. Mój pies nie jest rasowy, więc nie potrzebuje wizyt u fryzjera czy może się  mylę?
- Czy to rasowy piesek czy nierasowy, będzie miłym gościem w moim salonie,
jednak co do kundelków wizyta tak naprawdę nie jest obowiązkowa.




10.  - Kiedy szczeniak powinien być pierwszy raz u fryzjera?
- Ja swoim klientom  pierwszą wizytę proponuję jak najwcześniej, by powoli przyzwyczajać pieska do zabiegów. Z reguły jest to 4-5 m-c życia. Błędna jest powszechnie krążąca opinia pierwszej wizyty - po skończeniu roku życia pieska.
Jak też wielkim błędem jest to, że kąpie się psa rzadko, ot raz na rok! psa tak jak
i człowieka swędzi skóra-wtedy się on drapie częściej i czuje się niekomfortowo…zwłaszcza takie pieski co przebywają w domu… nie mówię tu by przesadzać
z kąpielami, no chyba, że zachodzi taka konieczność… 

 11.  - Czy wszystkie psy nie lubią się czesać i boją się groomera prawda to czy fałsz?
- Pieski, które wiedzą już co to grzebień i to, że nie robi on krzywdy,
nie próbują go atakować i dają się spokojnie czesać. Jeśli pies jest strachliwy, bojaźliwy niestety nawet najlepszy fryzjer tego nie zmieni. Piesek będzie przestraszony. Czasami można sprawić by bał się trochę mniej – wszystko to jednak zależy od charakteru psa-jeden się boi wszystkiego, jeden przełamie ten strach
i staje się odważniejszy, a jeden przychodzi do salonu i od razu wie po co przyszedł.

… Wszystko zależy od charakteru psa jeden będzie  bardzo spokojny i wszystko da sobie zrobić, a drugi będzie bardzo agresywny i mimo, że  użyjemy swojego doświadczenia i sprytu i tak będzie kąsał …
12. - Czy poświęca pani czas na poznanie charakteru psa poprzez właściciela zwierzaka, by później wiedzieć jak z nim postępować i czy to zawsze się pani udaje?
      - Jeśli piesek jest u mnie pierwszy raz wypytuje właściciela czego mogę
się spodziewać po jego pupilu. To jednak nie wystarcza, bacznie obserwuję jego zachowanie i z praktyki wiem czego mogę się spodziewać i umiem oceniać czy np. warczy ostrzegawczo, czy to warczenie to już ostatni moment, by wziąć rękę uchraniając się przed zębami. Potrafię wyczuć psa niemal w 100%.

13.  -  Jakie błędy pielęgnacyjne popełniają właściciele psów?
- Najczęstsze błędy to nieczesanie i zostawianie filcu na zimę, by pieskowi nie było zimno. Pamiętajmy! Kołtuny nie grzeją !!!
14.  - Lepiej kąpać psa pod prysznicem czy w wannie?
- To sprawa indywidualna. Ja kąpię w wannie, a część klientów pod prysznicem.
Jak kto woli, na pewno pod bieżącą wodą.

15.  - Czy przychodzą do pani klienci, którzy swoje pupile wystawiają na różnych  wystawach i czy po takiej wizycie zwierzątka te mają większe szanse wygrania  wystawy?
- Tak, przychodzą. Ale to nie mnie oceniać, czy mają większe szanse na wygranie wystawy.
 16. - Jaka fryzura jest modna dla pieska w tym sezonie? Czy stosowanie są z reguły te same czy moda się zmienia i czy uzależnione jest to od rasy danego zwierzaka? 
- Hmmm......ostatnim hitem była fryzura tzw. „ puppy” czyli na szczeniaczka, właściciele jednak nie idą za modą, strzygą tak jak im i ich pupilom jest wygodnie.


Pani Małgosia wykonywała już różne uczesania swoim pupilom, na życzenie właściciela, pieska czesała już na tzw. „irokeza” (sierść na głowie na lakierze
itd itp ..), farbuje też na życzenie, sierść psa różnymi kolorami ( łapki, uszka czy ogonek),
a także szyje ubranka dla nich, wszystko to po to, by sprostać wszystkim oczekiwaniom ich właścicieli, ale jeżeli widzi, że jakiś pomysł jest przesadny bardzo go odradza.


17.    - Jeżeli zwierzak ma mocne kołtuny czy jedynym sposobem jest wtedy jegoogolenie? A jak radzić sobie gdy u naszego pupilka wystąpi łupież, co wtedy?
- Do kołtunów najlepszy jest tzw. filcak, nie zawsze pieska trzeba golić  jednak czasami warto wybrać tą opcję, by oszczędzić zwierzakowi cierpienia i bólu.
Łupież może być spowodowany złym spłukiwaniem szamponu, zbyt suchym powietrzem, w którym przebywa pies, używaniem „ludzkich” kosmetyków, zbyt rzadkimi kąpielami, jednak najczęstszą przyczyną jest zła dieta psa. Pierwszą rzeczą,jaką musimy zrobić jest ustalenie przyczyny łupieżu. Jeśli to wina jedzenia trzeba zmodyfikować dietę wzbogacając ją olejem z łososia. Jeśli to nie pomoże najskuteczniejszy jest preparat
Laveta Super z firmy Beephar. Jeżeli nie uporamy się z łupieżem sami warto odwiedzić weterynarza.
   18.   - Czym wybielić sierść pieska, gdy jest zażółcona? A jak przywrócić połysk sierści?
- Do wybielania sierści stosuje się szampony wybielające.
Na rynku są powszechnie dostępnie  środki nabłyszczające, regenerujące włos, olejki itd. Trzeba przede wszystkim działać „od środka” tzn. do diety dołączyć  większą ilość kwasów tłuszczowych Omega 3 i Omega 6. Kwasy te występują
w olejach, np. w oleju z wiesiołka. Dobry wpływ ma też biotyna.
Matowa, sucha
i łamliwa sierść czy łupież związane są często z brakiem tej witaminy.  Jeśli pieskom łzawią oczy też nie wolno tego lekceważyć, bo piesek może wymagać interwencji weterynarza z powodu zapchanych kanalików łzowych.

19. - Gdy pies po kąpieli tarza się po pokoju, trawie, piasku, czy to  normalny jego odruch, czy jest to dowód na to, że źle znosi środki kosmetyczne?
- Wiele psów po kąpieli tarza się w trawie itp. żeby pozbyć się „tego” zapachu.
Psy nie znoszą chemicznie nagromadzonych aromatów, ostrych szamponów, perfum i próbują się ich pozbyć poprzez tarzanie w czym popadnie, by po prostu „swojsko” pachnieć.  To normalne i nie należy bać się, że pies np. na coś choruje.
 20. - Jakim szamponem należy myć naszego zwierzaka czym należy się   kierować wybierając szampon? czy jest wielka różnica pomiędzy szamponem dla pieska, czy kotka?
- Do mycia pieska należy przede wszystkim wybierać szampon bardzo łagodny,
jak najmniej perfumowany no i nie taki z jak najniższej półki. Nie mówię, że ma być jeden z najdroższych. I obowiązkowo nie myjemy pupila swoim „najlepszym” szamponem. Skóra psa i skóra ludzka ma inne ph. Pieski należy kąpać
w szamponie dla piesków. Wiele firm oferuje szampony naturalne, bazujące na naturalnych składnikach, które nadają się do mycia psów jak i kotów.
W szamponach dla kotów zawarty jest wyciąg z kocimiętki, które koty wprost uwielbiają.

21.  -  A co jeśli nasz pupil ma alergię?
- Zwierzak może mieć alergię na szampon, kosmetyki wtedy należy je zmienić
i zobaczyć efekt.
Przeważnie alergie naszego pupila to alergie pokarmowe. Można wykonać wtedy testy alergiczne, ale są one bardzo drogie, bo rzędu około 470 złotych
22.  -  Z którymi psami jest najłatwiej, najprzyjemniej pracować, a z którymi najtrudniej ?
- Najtrudniej pracuje się z psami agresywnymi i w dodatku nieprzyzwyczajonymi
do niczego. Małe pieski łatwiej jest opanować, przesunąć, obrócić, ale są za to bardziej ruchliwe, choć nie wszystkie.  Niektóre, a zwłaszcza te duże, są z kolei bardziej leniwe, nie chce im się obracać czy wiercić. Niestety od wypadku samochodowego nie pracuję już z dużymi psami ze względów zdrowotnych.

 Mam samochód przystosowany do tego typu usług - z klimatyzacją,
by zwierzakom nie było zbyt gorąco w lecie. Zwierzaki podróżują w jednej z dwóch wygodnych klatek transportowych. Jest też kocyk, by było im miękko i wygodnie - zapewnia pani Małgosia.
Mąż pani Małgosi, Andrzej bardzo żonę wspiera w tym co robi, w pełni popierając jej działania i trzyma mocno kciuki w dalszych jej planach związanych z jej pasją, a jak   trzeba to pomaga. Rodzina…sąsiedzi….również.

23.  - Czy potrzebna jest pomoc drugiej osoby np. do utrzymania większego  psa?
czy daje  sobie pani sama radę?
- Jeśli tylko mąż jest w domu, a nie w pracy zdarza się, że mi pomaga. Czasami on wykąpie czy wysuszy pieska, a ja mam czas dać odpocząć kręgosłupowi. Czasem zdarza się, że pomaga mi wygolić pieskowi brzuszek - jak ten jest zbyt ruchliwy, więc każda pomoc ze strony męża jest dla mnie na wagę złota. Klienci z reguły znają męża i czasem zdarza się i tak, że to od niego odbierają swojego pieska.
Jestem bardzo zadowolona z jego pomocy Mam też takich stałych czworonożnych klientów, którzy jak tylko otwierają się drzwi mojego samochodu same wskakują do niego. Sądzę, że są przyzwyczajone do auta i podróżowania, zazwyczaj fajnie się z takimi pieskami współpracuje. Są i takie, które za żadne skarby świata nie chcą wejść do auta, bo po prostu jest to dla nich nowość i tu zaczyna się problem. Zdarza się niekiedy, że pieski te wymiotują i gorzej znoszą podróż…Są i takie, które boją się klatki, bo właściciele wożą je na fotelu pasażera lub na tylnej kanapie-mówi pani Małgosia.Ze względów bezpieczeństwa nie mogę przewozić piesków tak jak robią
to
ich właściciele- dodaje.
24.  - Gdzie znajdują się pieski w czasie pobytu u pani, jakieś specjalny pokój,
oddzielne kojce?


-Za
wsze mam tylko jednego psa, z którym pracuję, z reguły. Ale jeżeli właściciel ma dwa pieski, mogę zaopiekować się  dwoma. Jak jestem zajęta jednym – drugi biega po salonie, śpi sobie  na kocyku albo siedzi na stole, bo musi obserwować co się dzieje z jego kolegą lub siedzi mi ma kolanach, bo tak mu wygodnie i nie chce położyć się gdzie indziej, chce na kolanach i koniec, kropka. Miałam kiedyś trzy pieski naraz, ale na dłuższą metę muszę   stwierdzić, że w salonie było istne szaleństwo…śmiech… 
25.  - Jaką najdziwniejszą prośbę klienta musiała pani spełnić i czy dała pani radę?
-Kiedyś miałam prośbę by całkowicie zgolić dwa nowofundlandy,na 2mm.
Niestety nie spełniłam tej prośby .Tych psów się w ogóle nie strzyże, a co dopiero obciąć na łyso albo na zero, jak kto woli.

26.  -  Zdarzyło się jakieś dziwne czy przykre zdarzenie związane z kotkami, pieskami?
- Zawsze mam tylko jednego psa, z którym pracuję, z reguły. Ale jeżeli właściciel ma dwa pieski, mogę zaopiekować się  dwoma. Jak jestem zajęta jednym – drugi biega po salonie, śpi sobie  na kocyku albo siedzi na stole, bo musi obserwować co się dzieje z jego kolegą lub siedzi mi ma kolanach,
bo tak mu wygodnie i nie chce położyć się gdzie indziej, chce na kolanach i koniec, kropka. Miałam kiedyś trzy pieski naraz, ale na dłuższą metę muszę  stwierdzić, że w salonie było istne szaleństwo…śmiech…
 
25.  - Jaką najdziwniejszą prośbę klienta musiała pani spełnić i czy dała pani radę?
-Kiedyś miałam prośbę by całkowicie zgolić dwa nowofundlandy,na 2mm.
Niestety nie spełniłam tej prośby .Tych psów się w ogóle nie strzyże, a co dopiero obciąć na łyso albo na zero, jak kto woli.

26.  -  Zdarzyło się jakieś dziwne czy przykre zdarzenie związane z kotkami, pieskami?
- Tak. To atak padaczki u yorka. Było to straszne, zsiniały język wysunięty z pyszczka, łapki sztywne itd...właściciele nie poinformowali mnie o chorobie. Drugi, to mdlejący pies, który dodatkowo obficie się ślinił, nie reagował na nic. Po szybkiej konsultacji z właścicielami usłyszałam, że niczym mam się nie przejmować, że on po prostu czasem tak ma. Zdecydowanie zaleciłam wizytę u weterynarza.
Oba przypadki skończyły się szczęśliwie, nikomu nic się nie stało,a mnie przyprawiły o szybsze bicie serca...Dziwne zdarzenie to może takie jak pewien właściciel czesał swojego yorka „szczoteczką do czyszczenia paznokci”, dodam, że piesek był bardzo zaniedbany, bardzo skołtuniony, miał na sobie chyba wszystko, począwszy od mchu, liści, gałęzi do nie wiadomo jeszcze czego…Piesek był w takim stanie, że nie umiał dźwignąć łapki do siusiania!!! to był szok! …wspomina pani Małgosia... Są różne pieski …charakterne… jest i taki z Żor, który nie wiadomo kiedy, nie wiadomo dlaczego zaczyna kąsać…i nic nie pomaga...opanowanie, dobre słowo, spokojny głos czy smakołyk...po prostu coś mu się odwidzi i ciach…stoi grzecznie, a za chwilę ugryzie nie wiedzieć czemu…kiedyś przez jego ugryzienie zszedł mi dwa razy paznokieć …mówi pani Małgosia, śmiejąc się, chociaż pewnie wtedy- wcale nie było jej do śmiechu..
 
27. - Wszystkich pasjonatów pytam o jakiś śmieszne zdarzenie związane z ich pasją, pani pasja to zwierzęta, więc jakieś śmieszne zdarzenie związane z  nimi, w pani zakładzie czy może w czasie jego transportu, kiedy je pani do siebie przywozi,
a może u klienta?

- Największy śmiech wzbudza we mnie śpiący na stojąco w czasie pielęgnacji pies. Gdyby nie smyczka, do której jest przypięty, by nie spadł ze stołu, z całą pewnością by się przewrócił. A tak ciężko próbuje utrzymać równowagę na chwiejnych łapkach przy ogromnej chęci ucięcia sobie drzemki. Mam kilka piesków, które nawet zaczęły mi na stole chrapać. Ogromna „drzemota” bierze przeważnie szczeniaczki, które zmęczone rozczesywaniem, kąpielą, suszeniem nie mogą doczekać końca wizyty. Kilka miesięcy temu miałam oto taki sobie przypadek: Pewna matka dała mi do ostrzyżenia dwa pieski shih-tzu. Nie ukrywam, że były mocno zaniedbane, zarośnięte i skołtunione. Kiedy je odwiozłam przywitała mnie trójka dzieciaków około 11-lat, dwóch chłopców
i dziewczynka. Jeden z chłopców mnie zapytał czy te pieski w klatce są do sprzedania? No to pytanie odpowiedziała mu dziewczynka..” Ty głupku, nie widzisz ,że to nasze”...chłopiec nie umiał uwierzyć, a ja śmiałam się całą drogę powrotną do domu... Inny przypadek: Odwożę pieska, odbiera go właściciel nieco oburzony, nie chce go przyjąć po strzyżeniu, 
dostaję naganę, pomyślałam, że pies jest obcięty źle, brzydko lub nierówno. Jak się później okazało pan ten myślał, że przywiozłam mu innego psa! On chciał swojego! Dopiero gdy pies się z nim przywitał, mężczyzna zrozumiał, że to jego pupil,choć ciągle patrzył na niego z niedowierzaniem. Bardzo wtedy przepraszał mnie za zaistniałą sytuację…Mój stały klient pies Tofik rasy cocker spaniel, jak tylko zostanie obcięty od razu biegnie jak szalony do samochodu…ja mu mówię Toficzku poczekaj, przecież muszę ci najpierw bagażnik otworzyć, ale on nic – klapki na oczach i pędzi na oślep! I takie to czasem są śmieszne zdarzenia... Nie przekarmiajmy też naszych pupili przesadnie, bo bardzo później cierpią…są otłuszczone, mają strasznie zdeformowane i nienaturalnie powyginane łapki, skrzywiony kręgosłup…bardzo chorują, wielokrotnie wymagają wizyt u weterynarza…



Większość psów, którymi się zajmuję to moi stali klienci. Kojarzę ich nie po nazwisku właściciela, ale po imieniu psa. Psy doskonale wyczuwają, że chce im pomóc. Wiedzą też,
że nie zrobię im krzywdy, a jedynie sprawię, że będą piękne i zadbane
.



...DRUGĄ WIELKĄ PASJĄ PANI MAŁGOSI SĄ GÓRY
I UWIELBIA SIĘ NA NIE WSPINAĆ...ALE TO JUŻ INNA HISTORIA...MOŻE NAM KIEDYŚ O NIEJ OPOWIE...





MY, ŻYCZYMY PANI MAŁGOSI, POWODZENIA W SALONIE "AZOR", I W TYCH GÓRSKICH WSPINACZKACH...DOPIESZCZANIA SWOICH PUPILI- CZWORONOŻNYCH KLIENTÓW ORAZ SPEŁNIENIA WSZELKICH PLANÓW
I ZAMIERZEŃ Z NIMI ZWIĄZANYCH. JA, ZE SWOJEJ STRONY GORĄCO POLECAM NASZĄ DZIELNICOWĄ "PSIĄ MAMĘ" - BO WARTO.
                                                                               opracowanie: Danuta Pabiś
                                                                                zdjęcia: Danuta Pabiś, Małgorzata Kubica 2014r

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

CZY TO PASJA? BY NIE POWIEDZIEĆ ZBOCZENIE ZAWODOWE - JAK SAM MÓWI ROŚLINY-DRZEWKA-KRZEWY-OGRODY
Szkółka drzew i krzewów ozdobnych, sklep ogrodniczy, projektowanie, zakładanie i pielęgnacja ogrodów

>> TO PRAWIE CAŁE JEGO ŻYCIE <<
GRZEGORZ  KONIK

Od lat prowadzi Szkółkę Krzewów Owocowych i Iglastych „LIMBA”. Działalność gospodarczą, którą posiada traktuje jako Matkę żywicielkę, a sprzedawane rośliny
to chleb powszedni, ale swój ogród i rosnące w nim krzewy to dla niego także
-Wielka Pasja !!!.
Ludzi, których zatrudnia do pracy w szkółce dobiera bardzo skrupulatnie takich kochających rośliny, posiadających ogromny zapał  i pałających  PASJĄ DO NICH,-takich jak On. Grzegorz KONIK – urodzony  1.10.1975 roku w Rybniku, mieszka przy ulicy Drwali, mieszkaniec Naszej Dzielnicy od urodzenia. Już jako niemowlę rzec by można, dużo czasu przebywał na świeżym powietrzu wśród krzewów i roślin w dużym ogrodzie, gdyż rodzice często go tam zabierali. Razem z rodzicami, którzy prowadzili ogrodnictwo - matką Bernadettą i ojcem, nieżyjącym już Janem Konik, bardzo znanym też Naszej Dzielnicy – ogrodnikiem. To właśnie Oni – zaszczepili
w Nim miłość do roślin.
Potem jako mały chłopiec i dorastający młodzieniec dalej kontynuował przygodę z roślinami. Jak sam wspomina w dzieciństwie miał swój kącik w ogrodzie- wśród malin
i tam się bawił, a czym? hmmm...zabawkami też...roślinkami oczywiście!.

- … jako dziecko, a chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, bardzo często pomagałem ojcu
w pracach na jego szkółce np. kiedy wyjeżdżał z krzewami na handel, bo z tego też się utrzymywał, czasem do późnych godzin nocnych ładowałem z nim rośliny do auta, a potem rozładowywałem
je z powrotem po jego powrocie…nie było „zmiłuj się”…a do szkoły trzeba było wstać !...ale zawsze mnie to interesowało…były też i inne zajęcia, w których brałem udział

jak na przykład szczepienie drzewek…wspomina...

…w wieku 10-11 lat miałem już własne zaszczepione krzewy, którymi się mogłem szczycić, tego mnie uczył ojciec - to lubiłem robić, było to dla mnie takie naturalne…Oczywiście, nie od razu był taki „miód”, nie od razu była taka szkółka. Zaczynało się od roślin cebulowych, od drzewek owocowych, by dojść od takiej właśnie szkółki!
-jak jest teraz.
 
…z ojcem było w ogóle tak: mieszkał w Żorach-Rowniu, w wieku hmm…około 15-lat,
jak czasem wspominał, często wymykał się z lekcji W-Fu, a szkołę miał „wi za wi” domu,(wiadomo były to też i inne czasy),…a miał tam przygotowany jakiś mały skrawek ziemi i sadził na nim sobie te swoje roślinki,…a z jakim efektem, to teraz widać…potem chciał kończyć szkołę ogrodniczą w Bielsku – Białej, lecz ograniczenia w miejscach uniemożliwiły mu spełnić to marzenie. I tak ostatecznie ku zaskoczeniu wszystkich- został stolarzem,
lecz zawsze i wszędzie nosiło go do roślin…gdy poznał mamę, która też bardzo lubiła ogródek i wszystko co z tym związane, a to dzięki z kolei swojej mamie,
a mojej babci, która też  w znacznej mierze żyła z ogródka, gdyż jako bardzo młoda wdowa była zmuszona sobie radzić oraz podobnym charakterom  bez wątpienia - połączył ich wspólny „KONIK”
… śmiech…


ojciec, ogrodniczego fachu uczył się u niejakiego pana Dubiela z Żor …ten zaś doradzał mu to i owo w zakresie ogrodnictwa…w roku 1973 ożenił się i przeniósł swoje krzewy z Rownia, (Żory-Rowień, gdzie mieszkał) i tak się zaczęła szkółka w Rogoźnej….ojciec został fachowcem ogrodnictwa, prowadząc swoją szkółkę razem z mamą…natura taty, była też taka, a wynikało to z jego wielkiej pasji do roślin, że gdy rano  posiał coś na grządkach,
już wieczorem czy następnego dnia chodził sprawdzać czy nie kiełkuje już „coś nie coś”, - taki był niecierpliwy…
więc tak już mamy od pokoleń, a miłość i pasję do roślin „wyssaliśmy
z mlekiem matki”, można tak powiedzieć
...śmiech…chyba nie wyobrażam sobie, bym zajmował się czym innym, chociaż  wiem, że zrealizowałbym się jeszcze pewnie w innych zawodach mając inne zainteresowania…mówi. 
Po ukończeniu szkoły podstawowej w Rogoźnej, Grzegorz kontynuował naukę w latach dziewięćdziesiątych, była to szkoła średnia-Technikum Ogrodnicze w Bielsku-Białej i jak sam mówi była ona szkołą przedsiębiorczości i zaradności. Później kontynuował  studia wyższe w Warszawie na  SGGW (Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego) na wydziale: Ogrodnictwo Biotechnologii i Architektury Krajobrazów, by w roku 2001 zająć się już całkowicie swoją działalnością. 
- … początkowo pomagał mi ojciec, służył dobrą radą, był oparciem i jak czasem powtarzał : „Wiesz synu mimo różnicy pokoleń robimy podobne rzeczy lecz innymi metodami” …mówi, wspominając Grzegorz.

... O SWOJEJ SZKÓŁCE I WIELKIEJ PASJI DO ROŚLIN  PRAGNIE  OPOWIEDZIEĆ …
OGRODNICTWO TO TAKI FACH, KTÓRY UCZY CIERPLIWOŚCI GDYŻ PRZY INNYCH ZAWODACH JAK COŚ NIE WYJDZIE MOŻNA POWTÓRZYĆ CZY OD RAZU, CZY NA DRUGI DZIEŃ, W OGRODNICTWIE  ZAŚ DANĄ CZYNNOŚĆ POWTÓRZYĆ MOŻNA ZNOWU ZA ROK !


Centrum Ogrodnicze „ LIMBA” oraz Szkółka Krzewów- jak kto woli, to 2 w 1 - Szkółka Krzewów to przede wszystkim produkcja roślin oraz ich sprzedaż, zaś Centrum Ogrodnicze to bezpośrednio sprzedaż hurtowa i przez Internet, a także sklep oraz usługi projektowe i  wykonawcze ogrodów 
·     Szkółka, która w chwili obecnej zajmuje obszar 5 hektarów i obejmuje produkcje wysokiej jakości roślin owocowych i ozdobnych, w tym: azalii, różaneczników, borówki wysokiej, drzew i krzewów liściastych, iglastych
oraz roślin okrywowych i żywopłotowych.

·         Sklep ogrodniczy, w którym oferujemy  szeroki wybór roślin produkowanych  w naszej szkółce oraz przez wiodących polskich producentów. W naszym asortymencie znajdzie się także szereg artykułów służących uprawie
i pielęgnacji roślin dekoracyjnych.
·         Sklep internetowy floraworld.pl umożliwiający prostą i sprawną sprzedaż wysyłkową roślin.
·         Usługi obejmujące profesjonalne projektowanie, wykonanie oraz pielęgnację ogrodów i terenów zielonych. Przesadzamy także duże drzewa, często wyjeżdżamy w plener.
Zaprojektowane i Realizowane ogrody przez Centrum „LIMBA” to między innymi:

Ogrody w plenerze, Ochojec, Krzepinio

Ogrody w plenerze, Świerklany-kościół

Ogrody w plenerze,Radlin,Katowice
ogrody w  Rogoźnej, Żorach - między  innymi przy Hospicjum JP II, obejście wokół Hotelu STYL 70 (Piasek koło Pszczyny, przy Restauracji i hotelu „Timberland” ogród w Czeladzi, Bestwiące, Katowicach, Krzepinie, Ochojcu, Radlinie, Rudzie-śląskiej, Rybniku, Wodzisławiu, Suszcu, Jastrzębiu Zdroju, ogród przy kościele w Świerklanach, Żorach-Rowniu i wiele, wiele innych…A także obejście parkingu przy Naszym Kościele Parafialnym. - Swoją ofertę kierujemy do klientów detalicznych i  hurtowych. Obecnie współpracujemy z ponad 200 ,,Zielonymi" firmami na terenie całej Polski. Chcąc sprostać oczekiwaniom klienta, stale udoskonalamy i poszerzamy jakość i zakres naszej działalności. – mówi właściciel...I zaprasza do Swojej Szkółki, w której jego fachowcy pomogą  w zakresie wyboru roślin oraz ich odpowiedniej pielęgnacji…

 
- W początkowym okresie Mojej działalności zajmowaliśmy się prowadzeniem samej szkółki, która obejmowała produkcję i sprzedaż roślin produkowanych na jej terenie. Oto kilka faktów z historii Mojej firmy: 
 
1993 r. - Pierwsze lata szkółki. Produkcja obejmowała wówczas 50 różnych odmian roślin (głównie iglaki, różaneczniki, borówkę wysoką  azalie) Szkółka prowadzona przez Bernadettę i Jana Konik
oraz Grzegorza Konik – jeszcze nie „LIMBA”
2001 r. - Zwiększyliśmy obszar szkółki o 0,5 hektara i wprowadziliśmy do produkcji żywotniki. 2003 r. - Ponowne poszerzyliśmy obszar, tym razem o 1,5 hektara, który został wykorzystany pod rozwój azalii i różaneczników. 2006 r. - Wzrost obszaru produkcji o 1,20 hektara, który został przeznaczony pod uprawę drzew i roślin liściastych. W tym samym roku powstaje Centrum Ogrodnicze.
W chwili obecnej nasze gospodarstwo mieści się na obszarze
o powierzchni 5 hektarów.
2008 r. - Kolejne poszerzenie obszaru
do obecnego metrażu 5,5 hektara.
2010 r. - Budowa tunelu sprzedażowego, dzięki czemu poszerzyliśmy asortyment o: rośliny jednoroczne, cebulki, nawozy, narzędzia ogrodnicze oraz donice. 2011 r. - Poszerzenie działalności o sklep internetowy
floraworld.pl, dzięki któremu jesteśmy dostępni nie tylko w regionie, ale także w całym kraju. 2012 r. - Rozszerzenie powierzchni sprzedażowej. Powiększenie asortymentu o donice, produkty wiklinowe i kolejne odmiany roślin ozdobnych. Stworzyliśmy  bardziej komfortowe warunki rośliną cieniolubnym zakładając cieniówkę. Zainstalowaliśmy także tablice edukacyjne  dostępnymi odmianami roślin owocowych. 2013 r. - Zakup maszyny do przesadzania większych drzew, która ma usprawnić pracę
i umożliwić sprzedaż większych roślin. Budowa nowego tunelu dedykowanego kwiatom balkonowym. Zmiana układu punktu sprzedaży.
2014 r. - Budowa nowego tunelu sprzedażowego, dzięki czemu poszerzyliśmy asortyment  rośliny balkonowe. 2015 r. – Wybrukowanie dużego i wygodnego parkingu dla klientów w miejscu starego punktu sprzedaży. 2016 r. –Zmiana układu punktu sprzedaży, zakup stołów zalewowych.




LIMBA I JEJ OTOCZENIE

- Na terenie Szkółki krzewów ”Limba”, oprócz powierzchni sprzedażowej,
jako pasjonaci ogrodnictwa posiadamy swój „kawałek ogrodu”, będący także przykładem nasadzenia, mogący zainspirować klienta lub nakierować. Oprócz stałego nasadzenia aranżacjami sezonowymi podpowiadamy klientom jak łączyć rośliny.
- A w czym się głównie specjalizujemy ?... już odpowiadam:
- Specjalizujemy się w produkcji roślin ozdobnych tj. :

Jest tego naprawdę bardzo, bardzo dużo czy można to wszystko ogarnąć? śmiech.. - Oczywiście, że tak! Dlatego właśnie  bardzo skrupulatnie zatrudniam ludzi do pracy w szkółce. Na pewno muszą być to tacy, którzy kochają pracę w ogrodzie, pracę w ziemi, przy krzewach, ludzi takich - którzy mają tą samą pasję co ja ! wiadomo chodzi także o zarobek, ale nie do końca…Praca w Szkółce niejednokrotnie jest ciężką  pracą i harówą, ale przychodząc tutaj ludzie właśnie się spełniają ...myślę, że wszyscy…śmiech, -  Moja szkółka krzewów to miejsce, które ciągle  się zmienia. Te zmiany to nie tylko inwestycje, ale i same rośliny, które zmieniają codziennie atmosferę tego miejsca...mówi dalej Grzegorz...dodając ta pasja do roślin, to także zabawa nimi samymi, chcę by moi pracownicy właśnie bawili się nimi, a nie męczyli się wśród nich. Czasami można dane krzewy, inaczej poukładać i od razu dostrzec je w innym świetle…


    -Jak to jest w ogóle kierować taką, chyba dosyć dużą szkółką krzewów ?
- Noo…nerwowo – odpowiada, mimo mojego spokojnego usposobienia,
trzeba o wszystkim myśleć, ale z roku na rok posiadam fajną kadrą
z którą się super współpracuje.

 


- Co mówią o sobie i swoich zainteresowaniach fachowcy zatrudnieni w szkółce?

Właściciel - Moimi zainteresowaniami są ogrody i aranżacja przestrzeni, wynikające
ze zboczenia zawodowego,
i mojej pasji, poza tym interesuję się fotografią i medycyną naturalną. Każdą wolną chwilę staram się spędzać podróżując, głównie po Polsce.
Bardzo ważna nie tylko
dla mnie jest szkółka, ale również rodzina.

1.  inż. Anna Szymura   -  Prawa ręka szefa”.
Interesuje mnie turystyka, zwłaszcza góry.
Lubię literaturę i dobry film. W wolnych chwilach pielęgnuję własny ogród i czytam czasopisma związane z biologią i chemią.

2.  mgr inż. Karolina Skorupa-Fojcik
Architekt krajobrazu. Projektant i wykonawca ogrodów.

3.   Bożena Gogol.Ogrodnik.
Sprzedawca (sprzedaż hurtowa). Doradca klienta.
Moja praca jest moją pasją, ponieważ lubię pracę w ogrodzie. W wolnym czasie lubię pływać.

4.   Renata Goszyc
Ogrodnik. Sprzedawca. Doradca klienta.
Ciekawi mnie ogrodnictwo. Lubię wspinaczki górskie. Gdy jestem w domu, lubię spędzać czas
z rodziną i gotować.
Szkółka Krzewów „LIMBA” zatrudnia także na dzień dzisiejszy :Marzena Wałach Ogrodnik, sprzedawca, doradca klienta. Barbara Woszczycka Ogrodnik, sprzedawca, doradca klienta, Katarzyna Jockel Ogrodnik, sprzedawca.Marlena Staniczek Ogrodnik, sprzedawca.Ewelina Broda Ogrodnik, Agnieszka Groblewska Ogrodnik, Tadeusz Bortlik Ogrodnik, Jan Stopa Ogrodnik, Łukasz Stępień Ogrodnik, Piotr Legierski Ogrodnik oraz osoby zatrudnieni sezonowo.  
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
:::::::::::::::::::::::::::::::
Nasz zespół liczy nieco ponad 20 osób, każdy z nas jest inny
i zajmuje się tym, w czym jest najlepszy. Mamy grupę wyspecjalizowanych ogrodników, miłych sprzedawców
o szerokiej wiedzy na temat roślinoraz wykonawców ogrodów.

                                                                                                           
  zdjęcia 1-4, "Limba"
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
- A jak to w ogóle jest współpracować ciągle z ludźmi  klientami, hurtownikami…?
…Duży procent tych ludzi to są moi koledzy, przyjaciele….często odwiedzają mnie
w szkółce, spotykamy się na jakiś szkoleniach czy wyjazdach więc i współpraca z nimi jest fajna, a osiągnięcia ogrodnika może docenić i znać tylko drugi ogrodnik. Jednak jeśli chodzi o klientów…oni też mogą nimi być, aczkolwiek wszystkich nie jestem w stanie poznać gdyż czas na to nie pozwala, pomimo że nie jednokrotnie wracają oni na szkółkę. Szkółka istnieje
i rozwija się nie tylko dla mnie, ale właśnie dla klienta,
a jak potraktujemy
go jak przyjaciela to i on chętnie do nas wraca...mówi dalej Grzegorz.

- Czy jest jakaś wyjątkowa roślina, którą się fascynujesz może jest ich wiele?
- Tak! odpowiada bez namysłu – są to sosny i buki …, cieszą mnie one swoim wyglądem
i postawą oraz tym jak rosną i dlatego są takie niezwykłe…
Na mojej szkółce jest około 90 odmian sosen i już z nich samych można zrobić piękny ogród i on będzie ciekawy, sosny to długość igieł, różnorodne barwy jak i kształty, buków też mamy kilkanaście odmian, więc jest czym się zachwycać…różnią się one swoją barwą i pokrojem, dużo by o tym opowiadać …mówi. - Twoje największe marzenie związane z Szkółką, bo pewnie jest takie?
- moim marzeniem jest to by móc się realizować w tym co robię, a przy okazji spełniać swoją pasję, jestem zadowolony z tego co mam  i można to tylko starać się upiększać...- Czy jakbyś zaczynał wszystko od początku postąpił byś tak samo odnośnie szkółki, krzewów, roślin czy jednak byś coś zmienił, z perspektywy lat? - Hmmm…. Pewnie jak bym miał tą wiedzę wtedy co dzisiaj, było by lepiej, człowiek całe życie się czegoś uczy...duże zmiany rodzą się
z małych zmian… cały czas skupiamy się nad tym, by klient miał u nas jeszcze bardziej wygodnie, by czuł się tu dobrze…mam jeszcze wiele planów na to miejsce i chciałbym je kiedyś zrealizować,
mówi ... - w ostatnim czasie np. na szkółce powstał kącik dla dzieci,
który pozwala klientowi w doborze roślin podczas, gdy jego dziecko się bawi…np. rysuje...


Po czym dodaje… pytając początkującego ogrodnika, czy jedna roślina z drugą  mają jakiś wpływ na siebie? pewnie odpowiedziałby, że nie!, ale po latach doświadczenia na pewno zmieni zdanie, gdyż ważne jest to jakie rośliny ze sobą rosną i jedna ma wpływ na drugą, musimy odpowiednio je tylko do siebie dobrać, aby dobrze rosły…



- Na koniec Naszej Miłej pogawędki  opowiedz Nam może jakieś dziwne czy śmieszne zdarzenie związane ze szkółką /na szkółce, a może z pracownikami czy klientami. Może podczas jakiś prac na wyjazdach w czasie projektowania - wykonywania  ogrodów…? - Chwila zadumy…, - humm…było takie jedno można rzec z biegiem czasu śmieszne  zdarzenie, jak to pewien pracownik miał uprzątać teren po wcześniejszym wkopywaniu 20m (także przez niego) palisady, paliki były wkopywane na co najmniej 1,5 m i wystawały z ziemi na około 1,8 m – żaby było wszystko jasne, zostały jakieś  2-3 paliki – nie wkopane, na koniec dnia gdy poszedłem sprawdzić porządki stwierdziłem, że 20m palisada znikła z pola widzenia – a ten pan, posprzątał bardzo skutecznie, ale całą palisadę…”ręce mi opadły” i nie wiedziałem wtedy czy się śmiać czy płakać…dziś wspominając to, śmiejemy się...mówi Grzegorz. - staramy się na co dzień podchodzić do różnych rzeczy
z humorem bo wtedy i współpraca nasza jest lepsza…



pasłuchajmy WŁAŚCICIELA SZKÓŁKI "LIMBA"  GRZEGORZA,
CO OPOWIADA O MAGNOLIACH W RADIO

https://www.radio90.pl/magnolie-jak-dbac-aby-byly-ozdoba-ogrodow.html
AUDYCJA : ZIELONYM DO GÓRY POSŁUCHAJ
https://www.facebook.com/centrumogrodniczelimba/videos/750607715032855/
https://www.radio.katowice.pl/zobacz,8124,Ostatnie-kolory-jesieni.html#.WoFz83wiF1s



Konkurs "wzorowy ogrodnik"-Laureaci województwa śląskiego, 2014r
źródło, zdjęcia: ŚODR Częstochowa



 



O Szkółce Krzewów „LIMBA” czy nazwisku Konik słyszymy również często na Rogojskich festynach, dożynkach czy innych uroczystościach okolicznościowych, gdyż Grzegorz Konik chętnie pomaga jako sponsor takich imprez, za co przy okazji bardzo serdecznie dziękujemy.
Życzymy Szkółce „LIMBA” dużo klientów oraz powodzenia w dalszej realizacji planów i spełniania swojej „PASJI”.

 


Centrum Ogrodnicze LIMBA Szkółka drzew i krzewów ozdobnych.

                                                                                            opracowanie,zdjęcia: Danuta Pabiś//2016 rok.
                   

::::::::::::::::::::::
STANISŁAW  GRUSZCZYK

Czy to pasja? Czy może hobby ?  z całą pewnością jest to wielki  ukryty Talent !

Z pochodzenia góral-więc człowiek bardzo słowny,
a i temperament ma górala. Jest osobą bardzo otwartą dla ludzi,
chętnie zamieni z każdym słowo, radosny i pogodny. Gdy zaprasza mnie do środka swojego domu, uśmiecha się serdecznie i ma w sobie tyle energii...po prostu góral...


Urodził się 28.04.1953 roku w Jaworzu, od 1995 roku mieszkaniec Naszej Dzielnicy, mieszka przy ulicy Drwali.Pracował w Fabryce Samochodów małolitrażowych, Zakładzie „BEFA”, Zakładzie Budowlanym - w Bielsku-Białej oraz Kopalni KWK „Pniówek”
w Pawłowicach – wieloletni górnik, obecnie zasłużony emeryt.


zdjęcie-praca własna:"Piękna panienka" 2012rok, "Górnik-2005rok-praca w węglu

Jego wielka pasja czy może raczej hobby jak twierdzi to rzeźba. Rzeźbiarstwem zajmuje się do 1992 roku kiedy to, zaraził go swoimi pracami jego kuzyn Tadeusz Gruszczyk również  z Jaworza. Częste przebywanie u kuzyna, który miał wykształcenie w dziedzinie sztuki, a także znajomego sąsiada kuzyna - też zresztą wykształconego plastyka, wpłynęło na to, że postanowił sam swoich sił w tej dziedzinie.
Pan Stanisław, można powiedzieć jest tz. samoukiem i jak tylko czas mu pozwala,

a jak twierdzi ma go zawsze mało – no cóż, to typowe. Emeryci mają go zwykle niewiele - chętnie bierze do ręki ołówek i szkicuje albo sięga po  kawałek drewna
czy bryłę węgla, który z czasem pod rękami pana Stanisława zamienia
się w ciekawą postać.
Zna i bardzo podziwia dzieła Naszego nieżyjącego już artysty, Henryka Michalika.

Jego żona-Ewa, bardzo mu kibicuje i namawia do tworzenia nowych prac.

1995 rok - "Dwa Harnasie"

202rok- "Indianin" ,  2004 rok-"Żołnierz"
  Zaczęło się to wszystko w jego rodzinnym domu w Jaworzu, od kawałka drewna- lipy, który stał się postacią, a był wtedy rok 1990 i sam dzisiaj jak mówi nie wie jak to się stało, że wyszła z tego rzeźba.Wtedy postanowił zakupić sobie nawet profesjonalne dłuta do rzeźbienia. Jedna z jego dzieł trafiła w ręce proboszcza
z Jaworza, księdza pochodzącego z Mysłowic, nie żyjącego już - ks. Michalika, była to figurka przedstawiająca Chrystusa.

Wiele innych swoich dzieł  rozdał rodzinie czy znajomym więc zdobią gdzieś wystrój domów.
W rodzinnym domu pana Staszka pozostała z jego zbiorów „stajenka” zrobiona również
z drewna, która zachwyca zwłaszcza jak zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.

Będziemy bardzo mocno kibicować panu Staszkowi i czekać na inne jego prace,
może zadziwi nas koleją piękną swoją rzeźbą.  
                                                                                                 ŻYCZYMY POWODZENIA.
                                                                     opracowanie-zdjęcia Danuta Pabiś, 2014r
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Modna Fryzura - Stylizacja, Szybkie - krótkie cięcie, Koloryzacja, Balejaż czy Trwała ondulacja

… ZAKŁAD  FRYZJERSKI TO JEJ DRUGI DOM, FRYZJERSTWO TO JEJ KOCHANY ZAWÓD, LECZ JAK SAMA MÓWI GDYBY NIE JEJ OGROMNA PASJA DO GRZEBIENIA I NOŻYCZEK - NIC BY TO NIE ZNACZYŁO …


O WIELKIEJ PASJI DO TEGO ZAWODU, KTÓRY WYKONUJE OPOWIE NAM :
MIRELA  MICHALSKA

Mirela (Grzegorzczyk) Michalska urodzona 1 marca 1980r w Rybniku, mieszkanka Naszej Dzielnicy od urodzenia, obecnie mieszka przy ulicy Wieniawskiego, Zakład Fryzjerski Damsko-Męski prowadzi przy ulicy Wodzisławskiej, w swoim rodzinnym domu...Po ukończeniu szkoły podstawowej w Rogoźnej ukończyła szkołę zawodową oraz praktykę w kierunku fryzjerstwa. Jak sama mówi już jako małe dziecko, gdy spotykała się ze swoimi kuzynkami czy koleżankami bardzo często bawiła się z nimi w fryzjera. Dziewczyny czesały sobie włosy, układały różne fryzury…zawsze ją do tego ciągnęło…a później jako nastolatka przy wyborze szkoły bez większego zastanawiania wybór mógł być tylko jeden „FRYZJERSTWO”.
Były to takie czasy, gdy było trudno o praktykę, ale się jakoś udało,
chociaż nie ukrywa, że pomógł jej trochę w tym jej chrzestny. W razie czego miała zostać cukiernikiem, ale jak wspomina pewnie by piekła ciasta i obcinała włosy na boku…śmiech.

rok 1996
Zaczęła praktyki w Żorach na oś. Korfanty w Zakładzie Fryzjerskim u pani Bernadety Kula, tam też po ukończeniu szkoły podjęła u niej pracę.


rok 1996

Pracowała tam 2 lata,gdyż ze względu na ograniczenia i redukcję miejsc pani
ta dała jej wypowiedzenie. Próbowała jeszcze w dwóch miejscach,
ale bez większych efektów więc podjęła decyzję – otworzy swój własny zakład.

LUBIĘ MIEĆ DOBRY KONTAKT Z LUDŹMI I TĄ MOŻLIWOŚĆ
U NICH ZMIAN, KTÓRE CHCĄ
LUB TE, KTÓRE JA MOGĘ IM ZAOFEROWAĆ ZE SWOJEJ STRONY, A NAJBARDZIEJ UWIELBIAM WYCZAROWYWAĆ NA GŁOWACH SWOICH KLIENTÓW COŚ NOWEGO !

- Powiedz jak to się stało, że zostałaś fryzjerką? Jak to się  wszystko zaczęło…Czy zawsze o tym marzyłaś?- Tak, marzyłam o tym od dziecka…gdy kończyłam podstawówkę musiałam wybrać kolejną szkołę i oczywiście postanowiłam bez wahania, że będę fryzjerką.
- Jak długo zajmuje nauka tego zawodu? I jak się dalej toczyły twoje losy? Już po szkole?
- Po szkole i praktyce zawodowej, otrzymałam świadectwo czeladnicze w swoim zawodzie
i podjęłam pracę u pani Bernadety Kula,w zakładzie fryzjerskim w Żorach na oś. Korfantego, gdzie wcześniej miałam 3-letnią praktykę. Pracowałam tam 2 lata. Gdy zostałam zwolniona postanowiłam otworzyć swój zakład, był wtedy rok 2001. W roku 2004 ukończyłam szkolenie
i zdałam egzamin mistrzowski z myślą o tym, że będę mogła w przyszłości zatrudniać uczennice. Jednak w 2005 roku, gdy weszliśmy do UE dużo rzeczy się pozmieniało, miałam też różne problemy z przeróbkami w zakładzie-tak zatrudnianie uczennic stanął pod znakiem zapytania. Brak miejsca na zaplecze - pomieszczenie socjalne dla nich, pokrzyżował moje plany bynajmniej na razie. Tak w ogóle o jakimkolwiek interesie w moim rodzinnym domu,
a w szczególności w pokoju, gdzie wychowałam się ze swoimi siostrami  zawsze marzyła moja mama, ja bardzo chciałam realizować się w zawodzie i tak powstał mój Damsko-Męski Zakład Fryzjerski, oczywiście nie było łatwo zrealizować mój plan i marzenie, ze względu na różne przeszkody, które towarzyszyły w przekształceniu tego pomieszczenia na działalność gospodarczą czyli mój zakład fryzjerski. Gdyby nie udało się zrealizować planu w rodzinnym domu, to na pewno powstał by gdzie indziej, bo fryzjerstwo z całą pewnością jest moją wielką pasją. Ale udało się i jest.
- A uważasz, że to jest taka praca, do której wykonywania trzeba mieć szczególny talent? Czy wystarczy zrobić jakiś kurs czy ukończyć szkolę fryzjerską i już?
- Z całą pewnością trzeba ukończyć szkołę fryzjerską 3 lub 4 letnią, w zależności jak kto woli, nie wystarczy żaden kurs, ale największe znaczenie ma praktyka zawodowa, im dłuższa tym lepiej. Taka praktyka na drugiej osobie, nie na jakimś np. sztucznym manekinie-modelu.
Z obserwacji mogę powiedzieć, gdyż mam koleżankę po Technikum Budowlanym, ale nigdy się z tym dobrze nie czuła, więc zrobiła sobie kurs fryzjerski, a nadmienię wcale nie jest on taki tani, ale co z tego jak jej obcinanie w tej chwili np.”męskie”  trwa prawie godzinę… zmierzam do tego, że właśnie długa praktyka daję tą wprawę i z godziny można ciąć 10-15 minut. Właśnie w ten sposób zdobywa się doświadczenie oraz obycie z ludźmi – klientem,
no i wiadomo z czasem się człowiek wyrabia. Warto też jeździć na różnego rodzaju szkolenia czy targi fryzjerskie, bo człowiek się całe życie uczy i w tym zawodzie również cały czas coś się zmienia, styl fryzur, uczesanie...kosmetyki...
Praktyka czyni, jak to się mówi mistrza, jeden fryzjer będzie dobry w obcinaniu, drugi w trwałych ondulacjach...inny w w czesaniu np. koków itd...praktyka i tylko praktyka to czyni...

- Czy, miałaś może masz jeszcze inne pasje? - Tak, hodowla rybek akwariowych...śmiech...miałam je w dzieciństwie i teraz  też mam, ale na pewno
nie zamieniłabym żadnej innej małej pasji nad tą do fryzjerstwa, i wcale nie dlatego, że jest
z tego zarobek, bo może ktoś tak pomyśleć.
Mąż wielokrotnie namawiał mnie żebym zmieniła pracę , poszła do szkoły, a potem przyjęła się gdzieś np. na kopalnię, ale zawsze odpowiedź była jedna: 'dobra!, ale będę tam obcinać wszystkim włosy'...śmiech. - Co to znaczy fryzjer – stylista, czy można Cię tak nazwać? - Hmm...stylista..., bo ja wiem trzeba być kreatywnym, wymyślać fryzury i dopasowywać je do każdego rodzaju twarzy, osobowości i charakteru danej osoby, podkreślać piękno tych włosów i danej fryzury...no nie wiem może w pewnym sensie tak, ale chyba nie do końca...Do mojego zakładu przychodzą klienci, którzy zazwyczaj są zdecydowani na daną fryzurę czy obcięcie, w niektórych przypadkach proponuję, doradzam, co by pasowało danej osobie, więc chyba stylistą tak do końca to nie jestem...śmiech... - Jakimi cechami powinien odznaczać się dobry fryzjer? - Być przyjaznym dla ludzi, pomysłowym, otwartym na nowe trendy, nie peszyć się może...hmm...być uśmiechniętym...być dobrym doradcą, uprzejmym i komunikatywnym. - Czy Masz poczucie, że osiągnąłeś już taką niezależność, że jesteś w stanie powiedzieć klientowi, że nie zrobisz mu jakiejś fryzury, bo do niego nie pasuje na przykład? Czy raczej zrobić fryzurę jaką sobie chce, by nie stracić klienta? -  Chyba nie ...czasami doradzam coś klientce,np. że dana fryzura nie będzie jej się tak układać, bo widzę jakie ma włosy-długie czy krótkie elastyczne czy raczej twarde, ale ona uparcie dąży do tego co sobie upatrzyła, jednak po czasie dochodzi do tego samego i przyznaje mi rację... pewne fryzury układają się bez problemu, pewne nie i zależy to od naszych włosów, tak samo jest z farbowaniem i trwałą ondulacją...
a i z obcięciem bywa różnie, nie każdemu wszystko pasuje. Kiedy tylko mogę doradzam klientowi, ale ostatecznie to jest jego wybór. Nigdy nie sprzeciwiam się klientom, ale na pewno bym czegoś nie zrobiła gdybym uznała, że jest to beznadziejne- wtedy raczej odmówiłabym uczesania.

- Jakie fryzury i kolory polecasz kobietom dojrzałym, a jakich powinny unikać?
-  Co znaczy kobieta dojrzała i kiedy możemy ją tak nazwać...?humm..na pewno jak przyjdzie do mojego zakładu starsza pani to nie obetnę jej maszynką na łyso...śmiech...raczej każda z klientek wie czego chce, ale osoba starsza obcina się raczej inaczej niż pani przed 30-stką. Nastolatkę poczeszę inaczej niż panią po 40-stce czy babcię. Babcie raczej wybierają tradycyjnie, stonowane fryzury. Klienci są różni, ci stali czasem przychodzą i nie muszę  ich już pytać jak obcinać, a inni przychodzą i chcą abym im coś doradziła. - Jakie zabiegi pielęgnacyjne włosów można wykonać w zakładzie fryzjerskim, co jest na topie? -  Zabiegów i nowości jest tak dużo w tej chwili, że mogłabym opowiadać godzinami...śmiech... ale wszystko zależy od tego kto co potrzebuje lub oczekuje. Prostowanie keratynowe, balejaże, refleksy, balejaż ombre itd...gdy mamy włosy farbowane i np. kolor wypłukany możemy użyć odżywek lub żeli koloryzujących – utrzymują się na włosach parę myć, ale nie niszczą włosów. Jest również bardzo dużo kosmetyków do każdego rodzaju włosów np. do prostych szampon-odżywka-krem lub nabłyszczająco-wygładzające. Do  kręconych , osłabionych, matowych lub wypadających – szampony-odżywki- ampułki do wcierania wtedy włosy pobudzamy przez masaż.  Dobry jest też szampon „na sucho” polecany dla osób, które często muszą myć swoje włosy-łatwy w użyciu sprawdza się rewelacyjnie, a włosy robią się po nim bardzo puszyste... ale nie oczekujmy czegoś, jak nie użyjemy odpowiednich kosmetyków dla swoich włosów...

-  O co najczęściej proszą Twoi klienci?  -  By było szybko i dobrze...śmiech....czasami
o zmianę żeby byli nie do poznania...masa klientów jest takich, że idąc do innych salonów czy zakładów fryzjerskich wchodzą i widzą stojące trzy fryzjerki, a jak nie jest się umówionym to nie obetną, bo za 15min przyjdzie klient!....więc klienci jadą gdzieś indziej, tutaj przystają po drodze, a nie ma akurat żadnego klienta po prostu siadają w fotelu i są obcinani....nie zawsze muszą umawiać się na daną godzinę...druga sprawa to taka, że bez problemu poczeszę klienta w święta czy niedzielę, jeśli trzeba, no i oczywiście u klienta
w domu, nie koniecznie w zakładzie, albo np. w sylwestra. Inni idą na zabawę sylwestrową,
ja siedzę w zakładzie i czeszę do oporu, nie ma problemu!.
- Czy zdarzyła się jakaś przykra sytuacja w Twoim zakładzie z klientem czy klientką?
-  Tak, jeden raz podcięłam klientowi ucho. A, że ucho jest bardzo ukrwione leciała mu bardzo mocno krew.Obaj byliśmy w szoku. Mając jednak specjalny opatrunek do szybkiego tamowania krwi, migiem opanowałam krwotok. Do dziś dnia klientowi została mała blizna na tym uchu, ale przychodzi dalej do mnie się obcinać i czasem to wspominamy...teraz śmiejąc się z tego.....wtedy nie było to takie zabawne...

- Fryzjerstwo to długotrwałe stanie na nogach, wiem, że pracujesz dużo, Czy nie miewasz czasem syndromu wypalenia? Jak sobie z tym radzisz?  - Nie mam, bynajmniej na razie takiego symptomu...wiadomo bywają dni gorsze i lepsze, ale wystarczy mi godzinka relaksu czy odpoczynku czasem nawet krócej i znowu jestem gotowa do nowych wyzwań. Ogólnie lubię być w ruchu i ta godzinka całkowicie mi wystarcza...śmiech..- Jak powinno pielęgnować się włosy aby były zdrowe, lśniące i dobrze się układały? -  Przede wszystkim na pierwszym miejscu dobrze się odżywiać- to jest podstawa, jeść dużo witamin bo włosy nie tylko potrzebują odżywienia od zewnątrz, ale i od wewnątrz, takimi witaminami na pewno są witamina D , E i F. Każde włosy będą pięknie lśniące i ładne wyglądały, gdy będziemy także używać odpowiednich środków pielęgnacyjnych do danych włosów:  szampony, odżywki, kosmetyki, poprzez modelowanie,wygładzenie, maski nabłyszczacze. - Kiedy powinnyśmy zacząć farbować włosy? Co radzisz? -  Wtedy kiedy czujemy taką potrzebę ...są klientki, którym nie przeszkadzają siwe włosy i mogę sobie tylko pomyśleć patrząc na taką osobę  „weź coś z tym zrób”, bo ja jako fryzjerka może jestem trochę przewrażliwiona na tym punkcie. Są i takie, że jak widzą pierwsze odrosty, to zaraz biegną do fryzjera... to jest indywidualna sprawa. Sama mam takie klientki, które przychodzą regularnie co miesiąc,
by farbować odrosty włosów. Jedna osoba czuje potrzebę farbowania  inna chce być naturalna jest to indywidualne, jak już powiedziałam.

- Jaką firmę farb do włosów  polecasz klientom ?, czemu akurat tą, a nie inną?
a z tych, które możemy kupić w drogeriach  są według Ciebie przyjazne dla włosów?

-  Ja, pracuję na francuskiej firmie Lescher, pracuję już na niej długo, mam ją sprawdzoną,
mają fajne, ciekawe kolory farb- włosy się po nich błyszczą, oczywiście nie wszystkim klientom, to zaś zależy od włosów i danej osoby, nie u wszystkich jest zdrowy włos na głowie.
Kiedy człowiek choruje zażywa dużo lekarstw, to i włosy do końca nie są zdrowe.
Tak to niestety działa. U zdrowych ludzi włosy są inne – lśniące. Oczywiście można zawsze je wzmocnić, pomóc im poprzez różne zabiegi. Są klienci, którzy stosują swoje sprawdzone metody...czy metody naszych babć ! I też działają np. żółtko jajka, czy płukanki
z pokrzywy...każda metoda jest dobra, byle pomagała, ale trzeba też uważać by włosom nie zaszkodzić przez eksperymenty! Z naszych drogerii hmm... kiedyś dobre były z Palette teraz nie wiem może Londa czy Syoss albo Bmllanse.

Czy kiedyś zdarzył Ci się jakaś klient, który był nie zadowolony z fryzury czy cięcia?        
-  Chyba raczej nie. Nie przypominam sobie takiego zdarzenia. Oby się to nigdy nie przytrafiło. Na szczęście włosy szybko odrastają. Zdarza się czasem stwierdzenie, że chyba mnie pani zbyt krótko obcięła. Gdybym miała odczucie, że klient jest niezadowolony
na pewno zaproponowałabym mu zwrot pieniędzy.
- Czy któremuś z klientów nie zdołałaś zrobić takiej fryzury jakiej oczekiwał, czy to w ogóle podkreślił to pod koniec pobytu
w zakładzie?
-  Raczej zdarzył się klient, który stwierdził : ”myślałem, że będzie to wyglądało trochę inaczej”, ale nigdy nie padło stwierdzenie, że mu się fryzura nie podoba, chociaż nie wiem do końca co klienci myślą po wyjściu z zakładu, ale skoro wracają, to chyba o czymś świadczy...może nie wszyscy...ja, ze swojej strony staram się zrobić wszystko, żeby sprostać oczekiwaniom klientom i żeby go w pełni zadowolić.

- Czy był jakiś klient, który chciał nietypową fryzurę? I czy dałaś rady mu ją zrobić….?
- Nietypowych jest bardzo dużo i zazwyczaj robi się je młodym osobom, nastolatkom np.
są osoby, które tył włosów  zostawiają, bo chcą zrobić tzw. „dredy”, a górę włosów obcinają, innym wycinam różne wzorki niektórzy golą całkowicie głowy...jest tego naprawdę wiele...Mam jednak w zwyczaju pytać nawet i trzy razy czy jest pewny tego co chce zrobić
z włosami, albo w przypadku dziecka, czy rodzice wiedzą co to ma być na jego głowie.
Nie zdarzyło się jednak nigdy, by przyszedł jakiś rodzic z jakimiś pretensjami, a jeśli się
to zdarzy to w ramach żartów, niż pretensji… w stylu: „co to pani zrobiła mu na głowie”..śmiech...

- Czy zdarza się, że przychodzą do ciebie klienci i oczekują, że to ścięcie włosów czy inna fryzura będzie oznaczać jakąś zmianę w ich życiu?- Oczywiście, że przychodzą…jest ich wielu… są to ludzie,którzy mówią, że może przez fryzurę czy farbowanie się trochę odmłodzą czy znajdą nową pracę, niektóre przychodzą, bo twierdzą, że mąż je posłał do fryzjera, bo się mu żona znudziła z taką fryzurą inne, że muszą coś z sobą zrobić, by podobać się swojemu mężowi...śmiech.... są także takie przypadki, które  chcą coś w swoim życiu zmienić, zacząć od początku i od nowej fryzury…nie raz się mnie radzą. Inne panie przychodzą i są zdecydowane co chcą. Jest to niezależnie od wieku i w ostatnim czasie  coraz częściej włosy farbują sobie panowie…- Czy wpadła do Twojego zakładu fryzjerskiego jakaś nieoczekiwana, ważna osoba, jakaś może gwiazda? no nie wiem  np. Prezydent  Żor?…śmiech…- Zdarzają się, ale raczej rzadko…był  np. były wojewoda śląski Zbigniew Łukaszczyk, przychodzą księża z pobliskich kościołów, przyjeżdżają tacy państwo z Krakowa, średnio raz w miesiącu, bo jadą do rodziny i wchodzą po drodze do zakładu...ale czy jakaś konkretna gwiazda telewizji to nie! Ale kto wie, może kiedyś wpadnie…śmiech...- Jeśli taka osoba pojawiła by się w zakładzie byłabyś  bardziej spięta przy osobie znanej niż    przy zwyczajnej np. dziewczynie – modelce?   - Zdecydowanie tak! Nie wiem dlaczego, ale na pewno czuje się jakieś lekkie spięcie czy wszystko wyjdzie dobrze i czy sprostam  oczekiwaniom danej osoby, daną fryzurę robiłabym na większej adrenalinie...śmiech...inaczej jest przy stałych klientach czy osobach, które się zna, a inaczej przy osobie popularnej…jest to pewien rodzaj stresu nie da się ukryć! Tak to jest, jeden czuje się spięty u dentysty, a drugi przed osobą raczej nieprzeciętną.



- Czy masz poczucie, że to co zrobisz klientom na głowie to jest trochę twoja wizytówka ?
- Oczywiście, że tak. Klient, który wychodzi z mojego zakładu robi w pewnym sensie mi reklamę, więc jest to bardzo ważne czy jest on zadowolony z fryzury, którą wykonałam czy nie. Jeśli klient wraca czy poleca mnie komuś znajomemu wtedy mam pewność, że był w 100% zadowolony. Tak, z całą pewnością jest to moja wizytówka.- A jeśli kogoś dobrze znasz to potrafisz mu zrobić fajniejszą fryzurę, lepiej „wstrzelić się w jego oczekiwania? - Nie, to nie tak…najważniejszą rolę grają włosy! zawsze staram się zrobić fryzurę jak najlepiej i nie zależy to od tego czy się kogoś lepiej zna czy słabiej, jak wcześniej powiedziałam jest to
w pewnym sensie moja wizytówka, więc muszę  traktować wszystkich jednakowo przy czesaniu nie dzielę klientów na tych znajomych i tych, których nie znam. Może przyjść do zakładu obca osoba-nowy klient i być otwarty, wesoły, przyjazny i będzie się z nim dobrze „współpracować”, a może przyjść osoba dobrze mi znana i nie będzie rozmowna. Nawiązanie z klientem pewnego rodzaju dialogu też jest ogromnie ważna, gdyż poznajemy go troszeczkę, a wtedy można dobrać mu fryzurę.



- Może zdarzyła ci się jakaś dziwna czy trudna sytuacja związana z twoją pasją – zawodem np. może byłaś poproszona o wykonanie fryzury w szpitalu czy innych trudnych warunkach,
 poza zakładem fryzjerskim…?- Myłam kiedyś głowę kobiecie, która za parę dni niestety zmarła …myłam je „szamponem na sucho” . Na pewno są to takie sytuacje, które znacznie utrudniają  uczesanie włosów, nie tak jak w zakładzie np. na leżąco. Zdarzyło się, że byłam poproszona do uczesania osoby w szpitalu, a z jednej osoby zrobiły się dwie sale szpitalne
i byłam tam 6-godzin. To są takie trudne sytuacje, a zarazem śmieszne zdarzenia. Czasami wpadnie klient do zakładu i przywiezie ze sobą maszynkę jednorazową żeby ogolić
czy podgolić mu brodę.
- Na koniec naszej miłej pogawędki zadam ci jaszcze jedno pytanie,
o które pytam wszystkich pasjonatów czyli o jakiejś śmieszne zdarzenie czy sytuację związaną z Twoją pasją, w Twoim  zakładzie fryzjerskim lub poza nim, z klientem czy np.
w czasie cięcia włosów ?



- Oh! Było takie jedno bardzo śmieszne zdarzenie, dawno temu, kiedy zaczynałam pracę jeszcze w zakładzie, w którym pracowałam na Korfantego...przyszła do zakładu pewna pani 86-letnia i zakładałam jej „hennę”, kobieta ta tak bardzo się zrelaksowała i odprężyła,
że zasnęła mi na fotelu. Razem z koleżanką, jako młode dziewczyny - nie doświadczone jeszcze za bardzo fryzjerki myślałyśmy w 100%, że pani ta zmarła, bo nie dawała żadnych oznak życia. Byłyśmy w wielkim szoku, koleżanka nawet lusterkiem sprawdzała czy pani ta oddycha i nic....kiedy zaczęła „chrapać” wiedziałyśmy, że żyje, ale co dalej...szarpałyśmy ją delikatnie za włosy,by w jakiś sposób ją obudzić! ale bez efektów...kobieta spała jak zabita
i jak ją tu obudzić? Po jakiś 5 minutach sama się przebudziła i naprawdę nie wiedziała gdzie jest i po co tam przyszła...wszyscy byłyśmy w ogromnym szoku! Okazało się ,że ta pani jest księgową i w domu  robiła bardzo dużo różnych skomplikowanych obliczeń i była tak wyczerpana i zmęczona, że usnęła „kamiennym snem”! Dzisiaj wspominając to bardzo
się z tego śmieję, ale wtedy wcale nie było nam do śmiechu!



Inne śmieszne zdarzenie...do zakładu wpada stały klient i już mechanicznie wiem jak obcinać mu włosy, aż tu pewnego razu pod koniec strzyżenia pyta mnie bardzo poważnie czemu się go nawet nie zapytałam, jak ma być obcięty? I szok....zrobiło mi się głupio, przeprosiłam go, a on w śmiech...i mówi …- przecież żartuję, co ja, w moim wieku mogę wymyślić na swojej głowie? więc są to takie czasami  śmieszne zdarzenia....albo są klienci, którzy myślą,
że fryzjer wykonuje także zabiegi kosmetyczne i sobie żartują chcąc np. golić inne części ciała np. pachy...śmiech

inne śmieszne zdarzenie dla mnie, choć niekoniecznie dla klienta, zdarzyło się gdy przyjechałam kiedyś czesać do pewnego domu w dzień wesela, do pani młodej, i jej najbliższej rodziny. Miała przyjechać inna fryzjerka, ale niestety nie przyjechała i do dzisiaj podobno nie wiadomo dlaczego ...i tak z 3 klientek w domu zrobiło się 6 czy 7 i musiałam się wyrobić przed ślubem, na czele z „panią młodą”  i tak to czasem jest , ale dla mnie nie jest to problem, bo to co robię to dla mnie wielka pasja i już! 

- Czy był jakiś klient, który chciał nietypową fryzurę? I czy dałaś rady mu ją zrobić…? 
- Nietypowych jest bardzo dużo i zazwyczaj robi się je młodym osobom,
nastolatkom np. są osoby, które tył włosów  zostawiają, bo chcą zrobić tzw. „dredy”,
a górę włosów obcinają, innym wycinam różne wzorki niektórzy golą całkowicie głowy...
jest tego naprawdę wiele....Mam jednak w zwyczaju pytać nawet i trzy razy czy jest pewny tego co chce zrobić z włosami, albo w przypadku dziecka, czy rodzice wiedzą co to ma być na jego głowie. Nie zdarzyło się jednak nigdy, by przyszedł jakiś rodzic z jakimiś pretensjami,
a jeśli się to zdarzy to w ramach żartów, niż pretensji…w stylu:„co to pani zrobiła mu na głowie”..śmiech...

...Cieszy mnie to jak klientka robi sobie fryzurę np. na wesele czy inną zabawę i bardzo boi się, że jej fryzura nie wytrzyma, że to co jej zrobię na głowie się „rozwali”... wtedy zawsze pada hasło z mojej strony : - byle na wejście...śmiech! Ja, natomiast jestem pewna za swoje koki i loki, wsuwki, lakier, - że fryzura utrzyma się i trzy dni ! Bo dobre upięcie to podstawa i wszystko! Klientki te, bardzo często do mnie wracają  i stwierdzają jeden fakt : - tego by atom nie ruszył !...śmiech.

                                                    opracowanie, zdjęcia: Danuta Pabiś/ 2014r


                                       ::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

                                            :::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::  

PASJA  DO  WĘDKOWANIA

Bogdan Pabiś i Adam Zimończyk

 

Bogdan Pabiś i Adam Zimończyk to koledzy od lat.  Koleżeństwo ich zaczęło się od bardzo wczesnego dzieciństwa. Obaj pochodzą z Roju, mieszkali przy ulicy Lasoki i Granicznej, obaj przeprowadzili się do Naszej Dzielnicy poprzez związki małżeńskie, Adam w 1988roku, Bogdan 1991 roku.


Bogdan, ur.29.07.1968 roku, mieszka przy ulicy Drwali, pracował na KWK ZMP-Żory, KWK Zofiówka- Jastrzębie, prowadził swoją działalność gospodarczą – obecnie emeryt Adam, Ur. 16.04.1969 roku, mieszka przy ulicy Chopina, pracował na KWK Borynia-Jastrzębie, innych firmach, prowadził także swoją działalność gospodarczą, obecnie pracuje w Niemczech
.

Razem chodzili do szkoły, razem spędzali swój wolny dziecięcy czas
i od samego dzieciństwa ich wielkim hobby stało się wędkowanie, które trzyma ich do dziś - nawet ich rozmowy telefoniczne bardzo często dotyczą wędkowania,
a swoją wielką pasją, zarazili również swoje rodziny.
 


PIOSENKA
….Jada na ryby …jada na ryby…
Biera wyndki – glizdy-i zak!…bo na ryby pojada i tak! ….


Jada na ryby - YouTube

Jak  brzmią słowa piosenki tak i oni gdy czas  tylko pozwala, pakują: wędki, haczyki, spławiki, zanęty, podbieraki itd. – cały swój  sprzęt wędkarski, a jest tego naprawdę bardzo wiele i jadą na ryby. Razem lub osobno, z rodzinami lub bez.









… o wędkowaniu pragną Nam trochę opowiedzieć … <
     >>> KIEDYŚ  ZA  „ BAJTLA” <<<

Nasz pierwszy kontakt z rybami i wędką zaczął się w wieku 5-6 lat, kiedy to razem ze starszym rodzeństwem lub starszymi kolegami chodziliśmy jeszcze na stawy hodowlane, niedaleko domu.
W dzieciństwie łowiliśmy przeważnie  razem, a było to tak: w wakacje spało  się prawie codziennie
w namiocie i o świcie, gdzieś 4 rano-można rzec bardzo wcześnie jak na dzieci, wstawało się i szło
na ryby- mowa tu tylko o wakacjach, bo tak to chodziło się do szkoły i nie było kiedy.
Gdzieś w wieku 12 lat wyrobiliśmy już sobie tak zwane karty wędkarskie -młodzieżowe i wtedy łowiliśmy już całkiem legalnie np. na „Papieroku”- okolice Rój - Kłokocin (Rybnik) czy różnych stawach z PZW np. Paruszowcu –Rybnik...Jak „za dziecka” chodziliśmy na stawy hodowlane oczywiście po parę godzin stało się po pas w wodzie z różnym rezultatem, ale najczęściej coś się złowiło…śmiech. Za młodu dużo rzeczy się chciało, inne były dziecięce  zabawy, inne pomysły  – dzisiaj w erze komputerów jest to nie do pomyślenia…W „ Naszym wędkowaniu” była paru letnia przerwa, było to gdy mieliśmy gdzieś po 18-19 lat, jednak któregoś dnia spotkaliśmy  się ponownie i znowu padło hasło: JADYMY NA RYBY?…Mieliśmy już tak po około 28-30 lat, i znowu wyrobiliśmy sobie karty w PZW i z różnymi przerwami, te Nasze hobby czy może raczej pasja trwa do dziś. Od 1999 roku, opłacamy  karty wędkarskie i staramy się jak tylko czas pozwala, łowić nasze rybki np. na: Elektrowni -Rybnik, Wiśle, Goczałkowicach, Porębie czy Słowacji. Na Słowacji padają właśnie moje rekordy, a obecnie na elektrowni Rybnik…mówi Bogdan.
                                                                                      - wspominają...




… BO KIEDYŚ BYŁO INACZEJ …
Nasz dawny sprzęt wędkarski „za bajtla” to wyglądał tak: 10 metrów żyłki umocowane na patyku, a za spławik służył nam korek z butelki po winie i pióro
od gęsi.
Nie można było nic kupić, bo nie było sklepów z wędkarskimi akcesoriami,
a gdy się już później coś dostało np. tz „kotwiczkę”, rozkuwało się ją i robiło z niej haczyki, za kij służył patyk jak już wspominałem taki  3-4 metrowy,
był on z olchy czy leszczyny i do tego dawało się tyle samo żyłki i już!. 

Moja pierwsza wędka
Nasze pierwsze wędki to był kołowrotek z jedną szpulką zamocowany
na bambusie 2,5 metrowym, który  było trzeba jeszcze uzbroić
w „przelotki”,
no i łowiło się „bez przełożenia” to znaczy bez przekładni,
która jest w wędkach.
Obecnie gotowy sprzęt można kupić w sklepach wędkarskich lub wysyłkowych, a wybór jest kosmiczny to po prostu inna bajka...za przynętę używało się ziemniak lub chleb, robiło się z tego kluskę albo wykopało się „glizdy” – dżdżownice, musiały być takie rasowe, najlepsze. Teraz w sklepach można kupić wszystko-różne robaki, gotowe kulki, ciasta, aromaty-wszystkie rodzaje przynęt albo zamówić przez Internet.



CO MÓWIĄ O ŁOWIENIU ?
- Na pierwszym miejscu w moim życiu jest dom i moja rodzina lecz zaraz po nich jest moja pasja, którą mogę tak nazwać – ryby!, mówi Adam. 
- Jadąc na ryby z rodziną to jest to na co czekam przez cały rok – mówi Bogdan
i dodaje…- Będąc na rybach, czy to z moim wieloletnim kolegą, czy sam- spełniam swoje marzenia, oby tylko zdrowie dopisywało to moje hobby by się zawsze realizowało. 
- Z rybami jest tak : - można „siedzieć” na rybach przez  tydzień i nie złowić nic konkretnego, a czasami można tylko zarzucić wędkę i za 15 minut złowić wielkiego okaza! - mówi, Adam. 
- Łowienie ryb to wielka sztuka – wydawać by się mogło banalne, ale niejednokrotnie potrzeba wielkiej precyzji, by nie powiedzieć sztuki, aby złowić rybę, ja tej uczyłem się od starszych wędkarzy przez wiele lat, nawet jeszcze teraz się czegoś nowego uczę i coś podpatruję - mówi Bogdan. 
- Łowienie ryb to teraz kosmos- im więcej sprzętu tym więcej wędkarzy tym mniej ryb i złapać je trudniej – mówi Adam.
- Jak zaczynałem łowić ryby miałem jedną wędkę potem drugą...trzecią…czwartą obecnie jest ich około dziesięć, do każdego połowu inna, w zależności od metody. Kiedyś jak się chciało łapać, trzeba było przezbrajać wędkę, obecnie każda jest dopasowana do danego połowu. Bardzo pomocne są też elektroniczne „sygnalizatory brań” - działające za pomocą fal radiowych, ale nie tylko, które sygnalizują branie ryby np. w nocy można sobie spokojnie spać, a ryba się łapie i daje nam znać poprzez ten sygnalizator. Stosujemy go również i w dzień, wtedy możemy się zająć czymś innym,
a nie skupiać się tylko na wędkach, jak to było dawniej. Kiedyś nikt by nawet o tym nie pomyślał, bo można było przegapić „branie” wzrok musiał być skupiony na wędce - nie spuszczało się wzroku z wędek (nawet na 2s), a zwłaszcza jak łapało się z gruntu na tzw. „bombkę”. A jak działa sygnalizator ?  żyłka przechodzi przez sygnalizator i jak ryba bierze zaczyna piszczeć i wiadomo,
że jest branie i wtedy się dzieje…oj, się dzieje…mówi Bogdan.



NASZE  OKAZY - NASZE  REKORDY
 To czy coś w ogóle złowimy zależy w znacznej mierze również w jakich okolicznościach się łowi ważne jest też miejsce połowu, pora roku, pogoda, ciśnienie powietrza, czasami szczęście..wiele czynników na to wpływa - nie jest to taka prosta sprawa. Kiedyś łowiło się tylko na spławik, teraz raczej z gruntu np. szczupaka - łowimy na spławik czy „żywca”, spiningujemy, karpia zaś z gruntu, zarzucamy wędki
i czekamy, czekamy…
-  Dawniej jeździło się na ryby na 2-3 godziny teraz jedzie się na tydzień, a czasami i dwa tygodnie...to są fajne połowy, wtedy padają moje rekordy…mówi Bogdan, dawniej łowiło się raczej karpie - teraz różne ryby się łowi, są to przeważnie: płocie – okonie – leszcze–karpie–szczupaki – węgorze  po sandacze. Kiedy czas spędzam nad morzem (mówię tu o Naszym Bałtyku), nie może mnie minąć wyprawa morska - na połów ryb jadę raz albo i dwa razy, łowimy wtedy przeważnie dorsze, jest to też bardzo fajna przygoda dla kogoś kto lubi łowić.- Mój rekord dotychczas to: karp 9 kg 80cm i szczupak 7,5 kg 105 cm - mówi Bogdan, dodając,
- na emeryturze będzie może więcej czasu na wyjazdy  lepsze efekty - pożyjemy, zobaczymy.




…NASZE  WSPOMNIENIA…
Dawno…dawno…temu…któregoś pięknego dnia pojechaliśmy razem z Adamem łowić
Paruszowiec-Rybnik - na motorowerach oczywiście nie złowiliśmy wtedy nic konkretnego, jakiegoś małego szczupaka, którego trzeba  było wypuścić, bo był niewymiarowy, ale gdy wracaliśmy z naszych połowów,
a było już ciemno- po drodze mieliśmy awarię naszego pojazdu, jak już go naprawiliśmy,
po powrocie do domu zauważyłem,że nie mam wędek ! i..i..i…TRAGEDIA …
i tak pozbyłem się mojego cennego sprzętu, zrobionego własnoręcznie – po trudach i znojach - oczywiście,
nikt już po nią nie jechał, a szkoda, bo byłaby świetną pamiątką…
 - Za jakiś czas odkupiłem sobie wędkę od pewnego wędkarza, była to już solidna wędka z włókna szklanego i kołowrotkiem spiningowym. Wtedy to był już komfort łapania – przede wszystkim można było dalej zarzucać- opowiada Bogdan.




 Pewnego razu, kiedy byliśmy na Słowacji mieliśmy z Bogdanem takie śmieszne zdarzenie, właśnie odławiałem „żywczyki” na „podrywkę”
z brzegu, by łowić na „żywca”, a tu łup!...ni stąd ni owąd jak tylko z wody,
na podrywkę wpada mi szczupak – sam do dzisiaj nie wiem jak to się stało,
gdyż byłem w totalnym szoku, a  rzecz ta była raczej niemożliwa,
ale rzeczywistość była taka, że szczupak był mój – i całkiem niezły! – opowiada Adam…wytłumaczenie było tylko jedno- drapieżnik zaatakował małe rybki…. gdyby ktoś mi o tym opowiedział na pewno bym nie uwierzył-czasami takie cuda się zdarzają, śmialiśmy się z tego dosyć długo…

Za dziecka każdy połów Nas cieszył…było i tak, że chodziło się z koszykami
do „krzykopki”, kiedy hodowcy ryb spuszczali stawy, bo wtedy przez „pidła” umykało mnóstwo ryb-przeważnie były to małe rybki, ale zdarzały się i większe-tak je łapaliśmy, a ile było przy tym uciechy…hmm, wspominają. Na rybach bywają różne sytuacje, pamiętam taką gdy, miałem różne ryby„w koszu”, większe i mniejsze, a cały był zawieszony „na molo” nagle usłyszałem jakiś rumor –wir koło mojego kosza z rybami, podbiegam do niego, patrzę, a tu całkiem sporych wymiarów szczupak podpłynął
pod kosz moja reakcja mogła być tylko jedna, szybkim ruchem - gołymi rękami wyciągnąłem go z wody
na brzeg! hmm…ryba była moja – i sam nie wiem kiedy ten manewr wykonałem – byłem szybszy
od ryby! A słońce wtedy mocno grzało na Słowacji…wspomina Bogdan.




Było i takie zdarzenie, kiedy kosz z rybami był w wodzie, a szczupak zaplątał się
w tym koszu- naj prawdopodobniej uderzył w niego, a w zasadzie w ryby, no cóż szczupak to przecież drapieżnik - więc atakuje, a że czasem za plącze się
w koszu…i tym sposobem fajna rybka znów była moja !


Pamiętam także pewien wakacyjny dzień na Słowacji, kiedy to ryba wciągnęła moją wędkę do wody. Razem z rodziną i znajomymi siedzimy sobie spokojnie na brzegu jeziora, aż tu nagle sygnalizator brań daje o sobie znać. Początkowo myślałem, - szykuje się zwyczajna „akcja karpiowa” jednak szybko okazało się, że sprawa nabrała zupełnie inny tok. Zauważyłem, wędkę w wodzie,
a dodatkowych emocji dodał fakt, gdy w tym samym czasie na drugiej wędce „było branie”.
Po „ściągnięciu” tej drugiej dostrzegłem, że na końcu nie znajdowała się wymarzona „sztuka”,
ale pierwsza wędka z przeplątaną żyłką. Moje uczucia były mieszane. Z jednej strony złość,
bo przecież  przeplątane wędki oznaczają dużo pracy nad ich przywróceniem do ładu, z drugiej radość
z uratowanej przed wciągnięciem „w głębiny”  pierwszej z wędek. Szalę pozytywnie przechyliła wieść, że na pierwszej, ściągniętej na końcu wędce znajdował się,
ku mojej uciesze 1,5 kilowy karp…



… inne zdarzenie, które utkwiło mi w pamięci miało miejsce któregoś z wietrznych dni, również na Słowacji dobrych parę lat temu…..
wraz z żoną siedzieliśmy na molo obserwując bacznie wędki. Odeszliśmy na moment. Wystarczyła chwila nieuwagi i silny podmuch, aby krzesła migiem znalazły się w wodzie. Chcąc je wyłowić zarzuciłem „spinning” z nadzieją, że ten zahaczy krzesła. Po kilku rzutach ku mojemu zdziwieniu „pobrała” ryba, był to szczupak w dodatku całkiem okazały. Krzesła wkrótce także znalazły się na brzegu.
..i tak to czasem bywa z tymi rybami…mówi Bogdan i dodaje…
- Moje marzenie to złapać suma - dużego, jak się uda, bo jednego już złapałem, ale był nie wymiarowy.
My życzymy im dużo cierpliwości
i samych rekordów oraz sukcesów w wędkowaniu
oraz jak to się mówi na rybach - „połamania kija” !
                                               zdjęcia, prywatne pamiątki Bogdana Pabiś i Adama Zimończyk


w 2016roku Bogdan złowił swojego upragnionego suma waga-10kg, dł-105cm ciągle jednak spragniony jest nowych swoich rekordów.!!!
       
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Tłumaczenie słów: -"Bajtel ”- (gwara) małe dziecko, podlotek
- „krzykopka” - (gwara) rów z wodą spływającą do np. stawu, rzeki
- „Glizda”- (gwara) dżdżownica
- „Pidło”- miejsce wypuszczania wody ze stawu
- „Żywiec” lub „żywczyki” -  łowienie „na żywca”- czyli małą żywą rybkę zamocowaną na haczyku ze spławikiem  
-„Przelotki” - przelotka umieszczona na wędce poprzez którą przechodzi żyłka  
-Przełożenie - przekładnia kołowrotka
Spining-spiningować – rodzaj łowienia ryb, łapanie drapieżnika na sztuczną przynętę np. szczupaka
 - Sygnalizator brań –elektroniczne urządzenie dźwiękowo-świetlne lub za pośrednictwem fal radiowych sygnalizujące „branie ryb”
-PZW – Polski Związek Wędkarski

-Łapać z gruntu – wędka wyposażona z ciężarkiem lub koszyczkiem zanętowym na końcu żyłki
zarzuconym na dno (łowić tą metodą można np. karpie)

-Ryba nie wymiarowa – ryba nie posiadająca wymaganego wymiaru w/g norm PZW , którą należy wypuścić.
-„Podrywka” – siatka z drutami w kształcie kwadratu, na którą odławia się małe rybki tz.”żywczyki”
-„Na molo” – deptak, przystań betonowa lub drewniana gdzie można zamocować łódki, lub inne łodzie   - „Sztuka” - inaczej ryba- całkiem przyzwoita czyli dość duża, fajny okaz, w sloganie wędkarzy np. „Akcja karpiowa” – branie ryby,
i odłowienie jej - w zależności na jaką wędkę i zanętę jest zarzucona w tym przypadku karp (nie koniecznie zawsze udana).

- „Branie ryby” – kiedy ryba zahaczy się na wędkę
np. w „Koszu” – sak na ryb
- Za „dziecka” – okres dziecięcy
                                                                                                                      opracowanie, DanutaPabiś/2014rok
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

… CZŁOWIEK Z PASJĄ 

 - MĄŻ, OJCIEC I DZIADEK ALE PRZEDE WSZYSTKIM
CZŁOWIEK Z WIELKĄ PASJĄ JEGO PIĘKNE KOLOROWE PTAKI TO CZĄSTKA JEGO ŻYCIA -

Miłością, którą pała do swoich małych skrzydlatych podopiecznych jak sam mówi, ma w genach. 
Hodowca ptaków ozdobnych > egzotycznych <

AUGUSTYN   LEDWOŃ

Pan Augustyn Ledwoń od 1992 roku mieszka w Rogoźnej, mieszkaniec ulicy Chopina, razem ze swoją rodziną przyprowadził się tutaj z Pszczyny. Urodził się 10.08.1950roku, w Kryrach gdzie mieszkał w dzieciństwie i latach młodzieńczych. Po ukończonych szkołach, Technikum rolniczym, ukończył również specjalizację pomaturalną jako zootechnik - prace, które podejmował zawsze związane były z jego zamiłowaniem do rolnictwa i zwierząt. - zawsze mnie do nich ciągnęło…mówi. W czasie przekształcania i likwidacji miejsc pracy w latach 90-tych zakończył pracę w swoim zawodzie. Jednak w tym czasie pracował w Urzędzie Gminy w Suszcu, jako Inspektor Rolny (SKR), kolejna praca na tym samym stanowisku w Spółdzielni Kółek Rolniczych w Żorach z siedzibą
w Kobielicach (SKR), dalej jako zootechnik pracował w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Brzeźcach, a w 1992 roku kiedy przeprowadził się do Rogoźnej, podjął pracę w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Baranowicach oraz jako kierownik gospodarstwa u p. J. Ćwięczka (Żory), prowadząc sprawy finansowe
i tam kariera zawodowa związana z rolnictwem się zakończyła.
Od 2000 roku
do nadal (praca poza rolnictwem) tj. pracę podjął w budowlance, jako osoba fizyczna(kanalizacje, hydrobudowa), a obecnie pracuje w firmie ZISCO
w Pawłowicach jako koordynator gospodarki materiałowej i tam myśli zakończyć pracę i przejść na emeryturę.
Jego wielkie zamiłowanie do ptaków zaczęło się…? 33 lata temu, ptaki egzotyczne i trwa do tej pory …

- Skąd się wzięło zamiłowanie pana do ptaków ozdobnych-egzotycznych?
Czemu akurat ptaki ozdobne, a nie np. gołębie pytam?

- Moja pasja i zamiłowanie do ptaków mam w genach…mój ojciec i krewni,
ze strony taty, jak to się czasem mówi po śląsku, mieli jakiegoś „ptoka”
do zwierząt.
Hodowali króliki, gołębie i inne ptactwo skrzydlate...więc i ja mam „ptoka”
do nich,
w tej chwili do ptaków ozdobnych i egzotycznych…śmiech…Już jako mały chłopiec,
a miałem jakieś 6 lat, biegałem do wujka i tam przebywałem wśród gołębi i innych zwierząt. 27 lat  hodowałem gołębie pocztowe - „lotowałem” nimi, w Mizerowie, Pszczynie,
a potem w Żorach. Ptaki ozdobne-egzotyczne sprowadziłem do domu
po tym jak byłem z swoim synem - jeszcze małym chłopcem, u mojego kolegi
w odwiedzinach i to syn powiedział do mnie: tato fajne te kanarki, ładnie śpiewają
 
i bardzo chciał takie mieć, no i tak to się zaczęło... i sam dzisiaj już nie wiem czy te ptaki zostały w domu ze względu na dzieci, czy raczej na mnie i moje jak wcześniej wspomniałem geny.
W szkole podstawowej i średniej bardzo interesowałem się rybkami akwariowymi, posiadałem małą kolekcję akwarium było ich już dziś nie pamiętam, ale jakoś 28-30 sztuk, różnych wymiarów. Od zawsze ciągnęło mnie do zwierząt i rolnictwa i robiłem wszystko
by pójść tą drogą, tak to już jest, ktoś kto w moim wieku pracuje w górnictwie cieszy się już zasłużoną emeryturą, ja wybrałem rolnictwo więc muszę jeszcze poczekać…
śmiech…


Pan Augustyn działał w Polskim Związku Hodowców Kanarków i Ptaków Egzotycznych (PZHKiPE) w Tychach, a w 1987 roku założył oddział w Pszczynie
do 2004roku, który liczył sobie ok.25 członków. Później należał do PZHK w Żorach, którym założycielem był p. Stefan Polka z Żor, liczący sobie ok. 14 osób.
Obecnie należy do Śląskiego Stowarzyszenia Ornitologicznego „ARA” w Czerwionce-Leszczynach, w którym odbywają się różne wystawy jak również jest sędzią w Sekcji Sędziów Polskiej Federacji Ornitologicznej. Organizowane mistrzostwa  czy wystawy to przede wszystkim : Gaszowice, Wodzisław Śl, Krosno, Łaziska G, Wałbrzych, Wieszowa, Zamość, Olsztyn, Żywiec, Katowice, Nowy Targ, Jarosław, Rybnik, Suwałki, Tarnów, Tychy, Żory,
Zielona Góra, Mysłowice, Opole, Pyskowice, Poznań, Kraków, Radzionków, Chełmiec, Bydgoszcz, Rzeszów, Knurów, Sosnowiec, Oświęcim, Kalisz, Ruda Śl, Kłomnice, Łódź, Warszawa i inne.
 
- Sprowadza pan ptaki, z kraju? z zagranicy? i czy jest to drogie hobby ?Ile czasu poświęca pan ptakom ? i czy hodowla jest trudna?    
- Mam dobrych przyjaciół z Czech, tak więc czasem prowadzimy sobie wymianę jak jest taka potrzeba - z kraju również, ale raczej staram się nie wymieniać ich zbyt często, gdyż wiąże się to z niebezpieczeństwem różnych chorób jakie czyhają na ptactwo, a na dzień dzisiejszy jest tego naprawdę bardzo dużo zwłaszcza gdy są sprowadzane z zagranicy więc lepiej je brać z tzw. „pewnych rąk”.... Ptaki, które nie są wystawiane na wystawy sprzedaję raczej na giełdach np. w Pszczynie, niektóre są tylko zostawiane do reprodukcji stada, zaś za otrzymane pieniążki kupuję potrzebną karmę dla mojego stadka...a potrzeby są wielkie, gdyż co dzień zjadają one 15 kg karmy, a gdy jest wylęg to podawane jest dodatkowo dla młodych np. gotowane  jajko ze specjalną karmą. Jak się dobrze pomyśli, to do hodowli nie dopłacam, ale przecież nie o to chodzi…
Nie liczę strat i zysków, niektórzy hodowcy rezygnują z hodowli, bo im nie wychodzi dla mniejest to coś więcej - to hobby, moja pasja więc co tu liczyć
mówi pan Augustyn i po chwili dodaje…
Hodowla jest trudna i niejednokrotnie wymaga poświęceń, wstaję codziennie bardzo wcześnie rano, bo już ok.4.30 przed pracą i biegnę do moich „skrzydlatych”. Codziennie poświęcam im ponad 2 godziny, a w okresie lęgu
i więcej…Sprzątanie klatek 2-3 razy w m-cu…

 

Pan Augustyn ma coś takiego w sobie, że wystarczy mu tylko popatrzeć na ptaka a już wie, który choruje lub coś się z nim dzieje. Jak sam mówi zawdzięcza to po części swojemu wykształceniu, które mu w tym pomaga, a i swojej intuicji jak także wieloletniemu doświadczeniu. A o swój żywy inwentarz bardzo dba i go dopieszcza jak tylko umie .
- Ile ma pan ptaków na dzień dzisiejszy w swojej hodowli? Jakie odmiany, jak się nazywają ?- Hummm...trudne pytanie…sam dokładnie nie wiem…ale na pewno jakby któregoś brakowało na pewno bym się zorientował, to mogę zagwarantować...śmiech…Jest ich około 260 ptaków na pewno 32 gatunki…


I po chwili namysłu pan Augustyn wymienia swoją kolekcję, którą posiada: Rozella białolica (standard,czerwona lutino,rubino,cynamonowa),Rozella królewska (standard, niebieska, oranżowa),Rozella bladogłowa,
Rozella złotolica, Rozella słomkowa, Rozella adelajdzka, Rozella tasmańska, Rozella narnogłowa, Bornard średni,Mnicka nizinna, Papuga górska, Nimfa, Świergotka seledynowa (standard,cynamonowa,niebieska, szek oliwkowy, opalowa, oranżowa, lutino), Katarzynka, Wróbliczka, Papuga tarczowa, Papuga czerwonoczelna (kozia), Nierozłączka czerwonoczelna, Nierozłączka czernogłowa, Nierozłączka śliwogłowa, Lilianka (standard,różowa,rubino), Łąkówka turkusowa, Łąkówka wspaniała, Aleksandretta większa, Aleksandretta obrożna, Papużka falista kolorowa, Papużka falista wystawowa, Gołąbki diamentowe, Kanarki kolorowe, Ryżowce (standard, cynamonowe, biała,srebna), Zeberka, Cukrówka

Następne zadane pytanie, a raczej jego odpowiedź bardzo mnie zaskakuje, zarazem jestem pełna podziwu.

- Czy jest jakiś wyjątkowy ptak, którym się pan fascynuje, może jest ich wiele
i dlaczego, czy ma je pan w swojej kolekcji ?
- Fascynują mnie wszystkie ptaki…bez wyjątku, a tych których nie mam to tylko ze względu na to, że nie pozwalają no to warunki mieszkaniowe i oczywiście u nas w Polsce temperatura, ale tylko u niektórych gatunków…Moje ptaki odporne są na mrozy i często one wychodzą na swoje zewnętrzne „woliery” w zimie. Niektóre z ptaków trzymam tylko
w domu, te które tego wymagają, a poza tym jako sędzia jeżdżąc na różne wystawy i konkursy podziwiam każdego ptaka za jego fantastyczny wygląd
w danym swoim gatunku, jaki jest piękny i już…
- Co na tą pana pasję mówi rodzina, żona...przyjaciele…sąsiedzi…czy akceptują to hobby ?-Tak! Sąsiadom nie przeszkadzają ptaków trele…raczej podziwiają je i czasem przychodzą popatrzyć na nie, przychodzą także dzieci – zdarza się, że chcą je później mieć
u siebie w domu…rodzina też się już przyzwyczaiła przez tyle lat
Żona pana Augustyna, Anna mówi o pasji swojego męża bardzo spokojnie
- Nieraz chciałoby się gdzieś pojechać, ale najważniejsze są ptaki…
a jak już się to uda - trzeba szybko wracać bo …ptaki !,…ale tak
w ogóle, to ja męża bardzo podziwiam, chodzi koło tych ptaków tyle lat, opiekuje się nimi, ma z tego wielką frajdę i uciechę więc co mi zostało, bardzo mu przy tym kibicuję.



-  Czy ptaki chorują pewnie tak, ale co wtedy?
- Zdarza się…czasami...u mnie przeważnie wtedy, gdy ptaki mają młode…
Wtedy to  podaję im gotowane jajko z bułką tartą, lecz gdy temperatura  powietrza obniży się poniżej 16st.C  - młode pisklęta zostają nakarmione pokarmem jajecznym,
a przy tych warunkach często dochodzi do tzw. „zapalenia wola” spowodowanego nie trawieniem tego pokarmu i wtedy najczęściej padają….więc jest to moje ryzyko do którego nie dochodziło by gdybym był
w domu, ale niestety…może na emeryturze
…śmiech…są również specjalne suche karmy dla młodych ptaków, lecz ja jestem jednak zwolennikiem mojej metody, zresztą sprawdzonej. U ptaków jak i innych zwierząt zdarzają się też tzw. zawały - ptak może sobie pięknie śpiewać, a za chwilę widzimy go padniętego.
- Czy pana ptaki rozróżniają rękę, która je żywi…czy do puszcza pan członków  rodziny by je karmić ?
- Oczywiście, że rozróżniają i to bardzo …kiedy ja do nich podchodzę ptaki są spokojne, siadają mi na ramionach, działa na nich mój głos, słychać śpiewy-
to bardzo inteligentne stworzenia, gdy zaś zbliża się ktoś obcy, ptaki są niespokojne wręcz robią ogromny rumor- bardzo się wydzierają, latają na wszystkie strony, są nerwowe bo poznają obcego czy wroga.
- Jest tak nawet, gdy podchodzą do nich członkowie rodziny chociaż karmią je naprawdę rzadko,
i może dlatego.

Chcąc wypróbować czy faktycznie ptaki tak się zachowują udałam się z panem Augustynem do ich klatek, a dodam, że zrobiliśmy to bardzo ostrożnie
no i…potwierdziło się…zauważyłam gdy zbliżał się ich właściciel „fruwające”
były bardzo spokojne, gdy mnie zobaczyły, zaczęło się istne piekło. Wyczuły „wroga”, chociaż byłam przyjaźnie nastawiona przecież – nic to jednak nie dało. Były naprawdę mocno spłoszone i czujne oglądając się z każdej strony.

- W Polsce jest raczej moda na hodowanie gołębi, bo dla ptaków egzotycznych jest za zimno czy pan się z tym zgadza? 
- Nie zgadzam się z tym, że jest za zimno dla ptaków. Może to kogoś zdziwi,
ale w Polsce tylko dla niektórych gatunków ptaków nie ma warunków atmosferycznych,
dla pozostałych są. Hodowcy, którzy hodują ptaki wymagające większych temperatur muszą wtedy stworzyć odpowiednie warunki dla nich.

 

- Czym je pan karmi czy są jakieś specjalne karmy dla ptaków ozdobnych - egzotycznych? - Jak już wcześniej wspominałem na co dzień w mojej hodowli zużywam 15kg karmy,  w m-cu ok. 400kg. Takie zboża, to między innymi proso, słonecznik, siemię lniane, konopie, kanar, owies, owsik oraz specjalne karmy
ze składnikami mineralnymi. Zboża, kupuję po 200kg i sam sobie je mieszam (tworzę karmy) do każdego gatunku ptaków inną. 
- Co z pana skrzydlatymi podopiecznymi zimą?  - Zimą ptaki jak i latem wychodzą na powietrze -
są w swoich „wolierach”, nawet gdy jest mroźno. Wtedy zaś jest potrzeba jeszcze bardziej o nie dbać, wiadomo częściej zmieniać wodę, ale nie tylko...niektóre przenoszę do domu już od jesieni na przezimowanie.
Zimą zamiast wody można podawać ptakom śnieg, ale nie wszystkie gatunki
go tolerują.



-  A jak jest z lęgami ptaków ? - Lęgi ptaków odbywają się raczej wiosną i wtedy można wyhodować i odchować piękne młode, ale bywa i tak, że samiczki znoszą jajka późnym latem albo jesienią więc pisklę takie nie ma szans na przetrwanie.
Zdarzają się też jajka zaziębione oraz jajka niezapłodnione-czyste tzw. „zbuki”, więc taki lęg w danym roku nie udaje się i trzeba spróbować w następnym roku,
by rozmnożyć dany gatunek.
Każda para ptaków w danym gatunku składa jaja
w swoich „wolierach”
i tam je wysiaduje oraz wychowuje młode. 

- Czy hodowanie ptaków może być sposobem na życie? Na przykład, pies jest wdzięczniejszy, bo można z nim iść na spacer. - Z ptakami też można iść na spacer, lecz trzeba się do tego wcześniej odpowiednio przygotować. Przycina się wtedy skrzydła ptakom tzw. „lotki”, by nie mogły fruwać. A dokładnie 5-„lotek”w jednym skrzydle aby ograniczyć im możliwość swobodnego odlatywania. Sprzyja to odlotom na krótką odległość i z powrotem do właściciela. Po następnym „przepierzeniu” można zrezygnować z przycinania „lotek” co umożliwia z kolei swobodne latanie. Najlepiej przystosowane są takie ptaki, które wyhodowane są „od jajka”- ręcznie karmione,a nie kupione czy zamienione. Taki ptak, oswaja się od samego początku z daną osobą i wtedy można zrobić z nim wszystko, „je nam
z ręki”,
a nawet można z nim pospacerować. O dziwo wielu hodowców tak robi.



- Moje następne pytanie, to o śmieszne zdarzenie związane z ptakami z pana hodowli, czy jest takie ?- Humm…ze śmiesznych zdarzeń to może takie, kiedy któremuś z ptaków uda się uciec z klatki. Wtedy to jest wielkie łapanie przeróżnymi sposobami. Najważniejsze jest zmusić ptaka, by wlazł do specjalnej przygotowanej klatki, co nie raz nie jest takie proste. Jak już wcześniej wspominałem ptaki są bardzo inteligentne, niejednokrotnie wrażliwe
jak i cwane  na swój sposób. Łapałem tak ptaka przez dwa tygodnie, a raz zdarzyło się, że do klatki wlazł po miesiącu łapania.
Pilnował tylko jak mnie nie było w pobliżu by się napić, najeść - razem z kurami i znowu zażywał wolności. Po m-cu mu się znudziło i sam wlazł do mojej specjalnej klatki. Najczęściej one same wracają, gdyż czują stadko ptaków w pobliżu i to ich do siebie ciągnie…przypadek z Pszczyny u pewnego hodowcy, któremu ptak powrócił
po półtorarocznej wędrówce, i ptak sobie poradził na wolności.
Dla mnie ogromnym wyczynem jest utrzymanie kosa w pobliżu domu, obok mojej hodowli. Jest to bardzo trudne z powodu kotów, a i tego dziko żyjącego ptaka jest już coraz to mniej w Polsce.


Różne wystawy i Mistrzostwa  
Pan Augustyn, jak mówi bardzo odpręża się będąc na różnych wystawach czy konkursach - samo ocenianie ptaków jest bardzo ciekawe można podziwiać je każdego z osobna w danym gatunku.
- Sprawia mi to ogromną frajdę i radość, czuję się jakbym przyjechał z jakiś wczasów… mówi.


Samo przebywanie wśród tylu ptaków jest bardzo relaksujące i fascynujące zarazem, a i można wymienić się różnymi cennymi fachowymi poradami
z hodowcami.
Bardzo często hodowcy wprowadzają je w życie. Pan Augustyn udzielał fachowych rad również weterynarzom np. współpracował z znanym  weterynarzem p. Szyndzielorzem czy weterynarią na Powstańcu Śląskim
w Żorach,wymieniając się swoimi doświadczeniami.
Hodowlą ptaków zajmują się również znani aktorzy czy policjanci nieraz wysoko postawieni, ale nie tylko… wymienię tu niektórych np. Krzysztof Rozpondek – hodowla szczygła, Bohdan Smoleń – mistrz świata ryba „gupik”, hodowla ptaków ozdobnych,
Jerzy Kryszak – hodowla ptaków ozdobnych – pan Augustyn dobrze ich zna
i rozmawiając ze sobą wymieniają się swoimi różnymi spostrzeżeniami
np. na temat genetyki danego gatunku, po różnych takich spotkaniach
i rozmowach z tymi ludźmi, hodowla jest jeszcze bardziej ciekawsza
i mobilizująca.


Hodowla Ptaków Ozdobnych i Egzotycznych w Polsce jak mówi pan Augustyn jest coraz bardziej utrudniana z różnych przyczyn. Obecnie, każdy chcąc wystawiać ptaki na wystawach czy chcąc je sprzedać musi każdego ptaka zgłosić najpierw w Powiatowym Urzędzie, gdzie wystawiane jest zaświadczenie, że dany ptak istnieje, kiedy jakiś ptak zostanie sprzedany czy pada, znowu trzeba go wyrejestrować. Takie działania nie obowiązują w innych krajach UE, ale w Polsce tak jest, a więc cała procedura…mówi pan Augustyn . Hodowców jest coraz to mniej, przez takie działania, różne procedury i przepisy dlatego bardzo  się zniechęcają do hodowli. W roku 1998 w PZHKiPE było około 4 500  hodowców, na dzień dzisiejszy zrzeszonych członków Polskiej Federacji Ornitologicznej jest 450 członków. Pan Augustyn jako działacz w PZH występuje z różnymi pismami do różnych władz czy urzędów o zmiany w przepisach lecz bez żadnych efektów. Prawo w Polsce jest takie, a nie inne i tylko pisma odbijają się echem. Hodowcy stale są sprawdzani czy posiadają odpowiednie dokumenty dla swoich ptaków więc bardzo się zniechęcają i rezygnują z hodowli. Hodowcy
z Czech, Niemiec, Holandii, Włoch śmieją się z Polskich przepisów mimo,
że jesteśmy razem w UE ,… ale tak to już jest prawo w prawie - kwituje.
Mimo różnych przeszkód życzymy panu Augustynowi pogody ducha, a przede wszystkim cierpliwości oraz radości i sukcesów w dalszej hodowli
jak i dopieszczania swoich pięknych, kolorowych „skrzydlatych”.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Objaśnienia : także z gwary śląskiej : 
„ mieć ptoka” lub „mieć bzika” – posiadać zamiłowanie do jakieś konkretnej rzeczy,
posiadać ogromną pasję, hobby .Być na tym punkcie zakręcony.
„lotowanie” – konkurs w lotach gołębi pocztowych
„Pewne ręce” – sprawdzona osoba, pewna.
„woliery” – okratowane pomieszczenie na zewnątrz klatek, klatka zewnętrzna.
„zapalenie wola” – niestrawiony pokarm, który zostaje w przełyku – wolu ptaka na skutek, którego ptak np. pada, ale nie koniecznie.
„skrzydlate” lub „fruwające” – określenie dla ptaków, ptactwo 
„przepierzenie” – ptaki, których pióra odrastają  po raz kolejny  
„lotki” – skrzydła ptaka umożliwiające latanie.
„od jajka” – pisklę ptaka, które jest hodowane u danego hodowcy z jajka 
„jajka zziębnięte” tz. „zbuki” – zaziębione, nie zapłodnione  
UE – Unia Europejska
PFO – Polska Federacja Ornitologiczna
PZHK – Polski Związek Hodowców Kanarków
PZHKiPE - Polski Związek Hodowców Kanarków i Ptaków Egzotycznych
ZISCOZakład Instalacji Sanitarnych i Centralnego Ogrzewania
SKR- Spółdzielnia Kółek Rolniczych
RSP – Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna

                                                                               opracowanie, zdjęcia DanutaPabiś/2014r
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
cdn...
STRONA W ROZBUDOWIE

Wiadomości ze Strony pochodzą z opowiadań mieszkańców Rogoźnej,
oraz różnych zapisków.
..............................................................................................................
     
Chcesz opiwiedzieć o swojej pasji skontaktuj się!

....................................................................................
zdjęcia, opracowanie, administrator strony: Danuta Pabiś
kontakt:
dpabis@onet.pl

....................................................................................







Komentarze do tej strony:
Komentarz pochodzi od mieszkanic ul. Stromej, 10.02.2022, o 18:49 (UTC):
Ciekawe. Interesujące.

Komentarz pochodzi od Mieszkanka Rogoźnej, 29.01.2021, o 14:00 (UTC):
Ciekawi ludzie, ciekawe historie



Dodaj komentarz do tej strony:
Pana/Pani imię:
Pana/Pani wiadomość: